Zaostrzające się normy emisji spalin nie mają żadnej litości. Oznaczają dla producentów całkowicie nowe podejście do produkcji pojazdów, ewentualnie absurdalnie wysokie kary. O ile ceny modeli segmentu C czy D tworzą pole do przełknięcia przez producentów ekologicznych grzywien, o tyle w przypadku segmentów A czy B marginesu tego już nie ma. A to w prostej linii może prowadzić do kasowania kolejnych, miejskich hatchbacków.
W roku 2020 zacznie się prawdziwy pogrom na rynku motoryzacyjnym! Średnia emisja pojazdów sprzedawanych przez marki nie będzie mogła przekraczać 95 gramów CO2 na kilometr. Co się stanie, gdy firmom nie uda się wypełnić tego założenia? Czekają je potężne kary. Za każdy gram wykraczający poza normę producent będzie musiał zapłacić 95 euro. Następnie kwotę trzeba będzie… przemnożyć przez ilość sprzedanych pojazdów. Oczywiste jest to, że kary nakładane przez Unię Europejską zostaną przełożone na kierowców. To jednak nie do końca model zero-jedynkowy.
Cenowe pole do popisu jest dużo mniejsze w segmencie A i B
Ceny samochodów w segmencie C czy D są na tyle wysokie, że tworzą producentom pole do popisu. Ci otrzymują na tyle szeroki margines, że będą w stanie cyrklować kosztami produkcji w taki sposób, aby pokryć dodatkowe obciążenia. Tego samego nie da się jednak powiedzieć o samochodach małych. W segmencie A czy B zakres działania jest dużo mniejszy. A to zdaniem dziennikarz magazynu Automotive News prowadzi tylko i wyłącznie do jednego punktu – kasowania małych hatchbacków ze sprzedaży w Europie!
I co gorsze nie jest to wyłącznie scenariusz potencjalny, a kierunek działań podejmowanych już dziś. Przykład? Coraz mniejszą tajemnicą jest to, że Opel nie ma żadnego zamiaru tworzyć następcy takich modeli jak Karl czy Adam, a nowa Corsa bardzo mocno postawi na elektryfikację. To jednak nie koniec, bo PSA chce wyeliminować też z rynku takie modele jak Citroen C1 czy Peugeot 108, Ford przestanie sprowadzać do Europy Ka+, a Volkswagen być może będzie musiał uśmiercić Polo i uratuje życie Up-a tylko dlatego, że sprowadzi go wyłącznie do roli miejskiego elektryka.