Ekologia na rynku motoryzacyjnym nie bierze jeńców. Powoli zaczyna zatem wkraczać również na rynek supersamochodów. Dobrym przykładem może się stać następca Lamborghini Aventadora. Coupe w kolejnej generacji otrzyma jeszcze większą moc, ale też układ napędowy oparty o hybrydę typu plug-in. Czy włoska marka oszalała? Tak właściwie to może nie do końca…
Lamborghini Aventador został zaprezentowany pod koniec lutego roku 2011 w Genewie. I trzeba przyznać, że coupe zrobiło piorunujące wrażenie! Nadal ma centralnie umieszczony silnik, nadal korzysta ze sprawdzonych schematów stylistycznych znanych jeszcze z Diablo, ale jednocześnie wszystkie te cechy mocno unowocześnia, cywilizuje i łączy z wielką mocą. Jeżeli o mocy już mowa, sercem supersamochodu jest 6,5-litrowy silnik. Pojemność to jedno, drugim jest architektura. To niesamowicie brzmiąca V-dwunastka.
Moc 235-kilogramowego agregatu sięga 700 koni mechanicznych. I jest przekazywana na cztery koła najpierw za pośrednictwem 7-biegowej, dwusprzęgłowej przekładni, a następnie sprzęgła wielopłytkowego Haldex. Skutek? Włoskie coupe osiąga pierwszą setkę już w 2,9 sekundy. Co więcej, Lambo traci ochotę na przyspieszanie dopiero gdy osiągnie prędkość 350 km/h. Przy wszystkich sportowych emocjach, które powoduje Aventador, model niestety okazuje się być ekologicznym koszmarem. Średnio spala bowiem blisko 15 litrów benzyny, a to oznacza emisję CO2 na poziomie 398 g/km.
Lamborghini Aventador plug-in – sposób na nowe normy
Aventador w obecnej rzeczywistości motoryzacyjnej może się wydawać zachwycającym supersamochodem. Model funkcjonuje jednak w sprzedaży już od 7 lat. To oznacza, że Włosi powoli zaczynają prace nad jego następcą. Być może te nie są jeszcze mocno zaawansowane, jednak pierwsza informacja już zdążyła zmrozić fanów modelu. Otóż kolejny Aventador może otrzymać jednostkę napędową opartą o układ hybrydowy plug-in. A to budzi poważne wątpliwości czy ekologiczny charakter nie zabije włoskiej jurności coupe.
Skąd w ogóle taki pomysł? Emocje, emocjami. Mimo wszystko Lamborghini funkcjonuje w szerszym systemie prawnym. A ten już niedługo nałoży na wszystkie marki restrykcyjne wymagania dotyczące norm emisji spalin. Włosi muszą zatem nieubłaganie zacząć myśleć o ich spełnieniu. Czy mają już konkretny pomysł jaką drogą pójść? Maurizio Reggiani – szef inżynierów marki powiedział, że w jego głowie tłumi się idea zestawienia wolnossącego silnika benzynowego z agregatem elektrycznym.
Eko jak najbardziej, jednak bez zasadniczej zmiany formuły Lambo
Oczywiście Reggiani nie chciał rozmawiać o szczegółach. W rozmowie z dziennikarzami magazynu Car and Driver dodał jednak, że w ekologicznym pościgu inżynierowie nie mogą zagubić największych wartości Lamborghini. Wśród tych wymienił m.in. karbonowe elementy nadwozia oraz wolnossącą, 3,5-litrową V-dwunastkę. To powinno nieco uspokoić fanów modelu.
A więc na koniec, czemu Aventador w wersji hybrid plug-in mógłby być ciekawym pomysłem? Po pierwsze dlatego, że to w końcu Lambo. W ten sposób coupe nawet w trybie elektrycznym powinno być wściekle szybkie. Po drugie silnik napędzany prądem pozwoli obniżyć apetyt benzyniaka, ale też stanie się rodzajem boostera w sytuacji, w której kierowca będzie chciał wykorzystać pełne możliwości auta. Po trzecie myśląc o hybrydowym Lambo mamy w pamięci koncept Asterion z roku 2014. W jego przypadku motor łączył potencjał 5,2-litrowego silnika V10 z trzema elektrykami. A to dało coupe moc oscylującą w granicy 910 koni mechanicznych! Ta cała ekologia naprawdę może nie być taka zła…