zamknij
REKLAMA

Ksenony mniej więcej od 20 lat rozpalają wyobraźnię kierowców. Jako że przez dłuższy czas były zarezerwowane wyłącznie dla segmentu premium, to wzmogło kreatywność polskich motomaniaków. Wielu kierowców decydowało się na montaż „uproszczonego” zestawu świateł ksenonowych. A to poważny błąd, który grozi nie tylko mandatem, ale nawet samozapłonem i doszczętnym spaleniem samochodu!

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych motoryzacją zawładnął kolejny gadżet – światła ksenonowe. Każdy kierowca auta popularnego patrzył z zazdrością w stronę segmentu premium i marzył o tego typu reflektorach. Pomijając prestiżowy charakter, mają one oczywiście serię zalet. Przede wszystkim na listę plusów warto wpisać barwę światła. Chłodny, niebieski strumień w nocy zapewnia jasność podobną do jasności dziennej. Poza tym ksenony oferują lepszy kontrast, w dużo większym stopniu odwzorowują barwy naturalne, mocny strumień w większym stopniu oświetla drogę, a do tego w mniejszym stopniu męczą wzrok kierowcy. A to wszystko oznacza lepszą widoczność i poprawę bezpieczeństwa podróżowania szczególnie w trudnych warunkach atmosferycznych.

Żarówka? To dopiero jeden z elementów!

Laicy motoryzacyjni sądzą, że różnica między ksenonami a zwykłymi reflektorami rozbija się głównie o żarówkę. To jednak dopiero połowa prawdy. Połowa chociażby z tego względu, że w światłach ksenonowych nie są stosowane żarówki, a lampy wyładowcze. Zasada ich działania jest dosyć prosta. W otoczce stworzonej ze szkła kwarcowego prąd o wysokim napięciu przepływa przez gazy szlachetne. To gazy szlachetnie gwarantują chłodną, niebieską barwę światła. Elementem koniecznym do prawidłowego pracowania ksenonów jest też przetwornica, która wytwarza właściwe napięci prądu oraz zapłonnik. Prawo dodatkowo wymaga stosowania systemu samopoziomowania oraz spryskiwacza kloszów.

Pomijając fakt, że reflektory ksenonowe produkują dużo większą ilość światła i w większym stopniu oświetlają drogę, zużywają około 30 proc. energii mniej od świateł wyposażonych w żarówki H7. Dodatkowo nieocenioną zaletą ksenonów jest wyjątkowo długa żywotność lamp wyładowczych. Jak oceniają ich producenci, te powinny starczyć na jakieś 2 – 3 tysiące godzin świecenia. A to wynik prawie sześciokrotnie większy niż w przypadku żarówek halogenowych. Oczywiście w prawdziwym życiu trwałość lamp może się nieco skrócić. W końcu są one poddawane większym przeciążeniom w postaci ciągłego włączania i wyłączania. Mimo wszystko nadal powinny starczyć na dobre kilka lat eksploatacji.

Żarówka halogenowa wypala się praktycznie bez żadnego ostrzeżenia. Tym samym kierowca może być zaskoczony jej awarią chociażby w nocy podczas podróży. W przypadku reflektora ksenonowego o takim scenariuszu nie ma mowy. Oznaką wyeksploatowania lampy wyładowczej w każdym przypadku jest zmiana barwy światła. Oczywiście ta postępuje stopniowo i początkowo może być niezauważalna. Ostatecznie jednak z reflektorów zaczyna wydobywać się słabszy strumień o kolorze fioletowym lub różowym. W takim przypadku konieczna jest wymiana, na którą kierowca i tak ma jeszcze kilka dni. Tym samym nie musi się martwić, że nagle utraci jedno ze świateł.

Wymieniaj parami – tylko wtedy światła będą sprawne!

Warto pamiętać o tym, aby wymieniać lampy wyładowcze parami. Specjaliści tłumaczą ten wymóg w bardzo prosty sposób. Zmiana barwy światła nie musi postępować równomiernie w obydwu reflektorach. A to oznacza, że gdy jedna lampa wyładowcza zdążyła się zużyć, druga z pewnością też jest już zużyta w pewnym stopniu. W efekcie po wymianie źródła światła wyłącznie w jednym reflektorze, kierowca nie otrzyma gwarancji równomiernie jasnego oświetlania drogi i powinien liczyć się z ograniczoną skutecznością pracy systemu ksenonów.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Zakup auta zabytkowego - o czym pamiętać?

Światła ksenonowe mają kilka wad. Bez wątpienia na pierwszą pozycję wysuwa się cena lamp wyładowczych. O ile żarówkę H7 nawet renomowanej firmy kierowca może kupić już za 20 – 30 złotych i dostanie ja w każdym supermarkecie czy na stacji benzynowej, o tyle minimalna cena żarówki wyładowczej to jakieś 120 – 130 złotych. A warto zaznaczyć, że ostateczna cena w dużej mierze zależy od marki pojazdu i źródła dostępu. Dla przykładu kwota zapłacona w autoryzowanej stacji obsługi potrafi sięgnąć nawet tysiąca złotych. Drugi problem z lampami wyładowczymi dotyczy dostępu. Przede wszystkim można je kupić albo w sklepach motoryzacyjnych, albo w salonach samochodowych. Dodatkowo istnieje prawdopodobieństwo, że niektóre modele będą dostępne wyłącznie na zamówienie.

Poza tym jako że ksenony produkują mocy strumień światła – nawet dwukrotnie jaśniejszy od reflektora wyposażonego w żarówkę H7, szczególnie ważne staje się właściwe ustawienie świateł. W przeciwnym razie podczas jazdy nocą auto będzie oślepiać kierowców jadących z naprzeciwka i w ten sposób może stworzyć zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wada ksenonów – choć raczej o naprawdę niewielkim znaczeniu – dotyczy jeszcze jednego aspektu ich pracy. Nie osiągają one pełnej sprawności zaraz po uruchomieniu. Potrzebują kilku sekund na wytworzenie światła o właściwej jasności.

Już 300 złotych za reflektory ksenonowe?

Obecnie światła ksenonowe można zamówić w większości modeli samochodów. Co jednak w sytuacji, w której kierowca chciałby mieć ksenony w aucie używanym? Zawsze może je założyć na własną rękę. W sieci nie brakuje ogłoszeń sprzedaży zestawów składających się z przetwornicy i palnika ksenonowego wycenionych już na 300 – 400 złotych. Cena bez wątpienia brzmi atrakcyjnie i tak naprawdę stanowi kwotę niewiele niższą od tej, którą normalnie należy zapłacić za same lampy wyładowcze. W transakcji jest ukryty jednak pewien haczyk.

Użycie zestawu montażowego składającego się z przetwornicy i żarówki wyładowczej wymusza zastosowanie standardowego reflektora. A to jest niedopuszczalne i to z kilku względów. Ksenony produkują ogromną ilość promieni UV, które niezwykle szybko spowodują zmatowienie luster reflektorów oraz kloszy. Poza tym kierowca nie będzie mógł spełnić prawnego wymogu zastosowania systemu samopoziomowania oraz zmywania kloszy. W ten sposób auto nie spełni warunków technicznych, co podczas kontroli drogowej naraża na mandat opiewający na kwotę 500 złotych oraz odebranie dowodu rejestracyjnego.

„Niskobudżetowe” ksenony niezwykle ciężko wyregulować. Przez to z całą pewnością będą oślepiać osoby jadące z naprzeciwka. Dodatkowo nieprawidłowo wykonany montaż podczas wypadku może się stać podstawą do niewypłacenia odszkodowania przez ubezpieczyciela, a błędy popełnione podczas zakładania przetwornic mogą nawet zadecydować o pożarze samochodu. Jak wygląda stuprocentowo prawidłowy montaż ksenonów w samochodzie z rynku wtórnego? Przede wszystkim należy zmienić całe reflektory. Światła dostosowane do warunków pracy lamp wyładowczych będą miały zarówno właściwe przygotowane lustra, jak i klosze. Zostaną też wyposażone w konieczny system samopoziomowania i zmywania.

Oczywista wada zastosowania prawidłowo zaprojektowanego zestawu naprawczego dotyczy jego ceny. Wybierając ofertę renomowanego sklepu motoryzacyjnego za pojedynczy kompletny reflektor trzeba zapłacić minimum 2 tysiące złotych. Przy komplecie daje to sumę 4 tysięcy złotych za same części oraz kwotę, jaką należy zapłacić mechanikowi za robociznę wykonaną podczas montażu.

Tagi: hpksenonyreflektory ksenonowewarsztaty samochodowe
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ