zamknij
REKLAMA

Firmy motoryzacyjne lubią dopisywać filozofię do nowych modeli. Zabieg nie zawsze kończy się jednak sukcesem. Tak właśnie stało się w przypadku marki z Mlada Boleslav. Czesi ogłosili, że w najbliższych latach zbudują elektryczne coupe inspirowane niezbyt udanym i raczej zapomnianym modelem Skoda 110 R.

Afera z silnikami diesla zrobiła ogromne spustoszenie w kasie i wizerunku Grupy Volkswagena. Niemcy mimo wszystko postanowili odzyskać twarz. A plan walki o powrót dobrego imienia jest dosyć prosty. Szefowie VAG chcą skierować kreatywność i siły swoich inżynierów w stronę ekologicznej motoryzacji. Koncepcja obmyślona przez oficjeli zaczyna powoli wchodzić w życie. A to oznacza że każda z marek wchodzących w skład koncernu ma do roku 2025 zaprezentować serię samochodów elektrycznych. Do ich dyspozycji pozostaje nowa platforma podłogowa MEB.

Pięć aut elektrycznych w gamie Skody do roku 2025!

Skodzie przypadła niełatwa działka. Ma osiem lat na zbudowanie rodziny e-pojazdów składającej się aż z pięciu członków. Już jakiś czas temu Czesi oficjalnie zapowiedzieli prezentację trzech modeli elektrycznych. Pierwszy na rynku w okolicy roku 2020 pojawi się prawdopodobnie zasilany prądem Superb. Niedługo po liftbacku zadebiutuje ekologiczny SUV oraz crossover inspirowane modelami Kodiaq i Karoq. Teraz – gdy deadline wyznaczony przez koncern matkę zbliża się coraz większymi krokami – szefowie firmy z Mlada Boleslav poszukują kolejnych pomysłów. A na jeden z nich właśnie wpadli inżynierowie.

Oczywiście przedstawiciele marki nie mogli opowiedzieć o nowej koncepcji otwarcie. Właśnie dlatego rąbka tajemnicy uchylił członek zarządu Skody ds. rozwoju technologicznego – Christian Strube w wywiadzie udzielonym magazynowi Auto Express. Co konkretnie powiedział? Zaczął od ubolewania, że model 110 R Coupe znany z lat siedemdziesiątych nigdy nie doczekał się następcy. Zaznaczył jednak, że Czesi postanowili to zmienić. Żeby było ciekawiej, auto gotowe do produkcji raczej nie otrzyma silnika spalinowego, a wejdzie do dywizji modeli napędzanych prądem.

Skoda 110 R w wersji elektrycznej – 300 koni i 300 kilometrów

Na razie przedstawiciele firmy z Mlada Boleslav są niezwykle oszczędni w słowach. Poza tłem ideologicznym modelu nie chcą zdradzać żadnych szczegółów dotyczących konstrukcji. To oczywiście dosyć zrozumiałe. Premiera została prawdopodobnie zapowiedziana zanim powstał jakikolwiek szkic auta. Z drugiej strony Czesi muszą się liczyć z tym, że tajemniczość rodzi zainteresowanie i daje spore pole do popisu dla spekulacji. Jedna z ważniejszych dotyczy napędu. Otóż według plotek samochód mógłby otrzymać układ napędowy zapożyczony z zaprezentowanego w tym roku podczas targów motoryzacyjnych w Szanghaju konceptu Vision E. A to oznaczałoby oddzielny silnik elektryczny dla każdej z osi oraz aż 300 koni mechanicznych mocy.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Ferrari Uovo - pradziadek 250 GTO za ponad 21 milionów!

Tak skomponowana Skoda z całą pewnością byłaby szybka – w końcu otrzymałaby laur najmocniejszego modelu w całej historii czeskiej marki. Co jednak z zasięgiem? Nietrudno przewidzieć, że na jednym ładowaniu baterii coupe powinno pokonać minimum 300 kilometrów. Ustalenie niższego przebiegu już w momencie rynkowej premiery postawi auto poniżej samochodów elektrycznych o charakterze sportowym dostępnych obecnie na rynku. A to w naturalny sposób musiałoby skutkować ograniczeniem zainteresowania i słabymi wynikami sprzedaży. Poza tym zasięg wynoszący co najmniej 300 kilometrów powoli staje się absolutnym, rynkowym minimum.

Dużo ciekawszy od samego elektrycznego coupe wydaje się jednak model, na którym ma być ono wzorowane. Skoda 110 R ujrzała światło dzienne w roku 1970 jako rozwinięcie koncepcji modelu 100 MB. Auto dosyć szybko okrzyknięto mianem 911-tki bloku wschodniego. Skąd taki pomysł? Podobieństwa samej koncepcji były więcej niż uderzające. Czeski samochód miał garbate i mało atrakcyjne nadwozie, silnik umieszczony z tyłu i połączony z tylnym napędem oraz niedociążony przód. Na szczęście coupe z Czech w przeciwieństwie do niemieckiego odpowiednika nie było narowiste. Pewniejsze zachowanie na drodze wynikało jednak tylko i wyłącznie z całkowitego braku mocy.

Klasyczna Skoda 110 R nie była demonem prędkości!

Czesi nie mieli rozbudowanej palety silników przeznaczonych do samochodów sportowych. Właśnie dlatego musieli podjąć decyzję o montażu motoru benzynowego o pojemności 1,1 litra oraz mocy 62 koni mechanicznych. Jednostka potwornie hałasowała podczas przyspieszania, mimo wszystko przyrost prędkości był symboliczny. Skoda 110 R Coupe mogła osiągnąć tylko 145 km/h. Do tego miała tendencję do przegrzewania się i była daleka od pojęcia bezawaryjności. Produkcja czechosłowackiego marzenia motoryzacyjnego trwała 10 lat w zakładzie w Kvasinach – to tam dzisiaj składa się m.in. Superby i Kodiaqi. W tym czasie Skoda osiągnęła raczej mało imponujący wolumen sprzedaży. W sumie montownię opuściły 56 902 egzemplarze.

Żeby było ciekawiej, realia krajów znajdujących się za żelazną kurtyną każą podpowiadać, że o niewielkim zbycie Skody 110 R Coupe wcale nie musiał zadecydować brak zainteresowania ze strony kupujących. To były czasy, w których wolumen produkcji ustalało się nie w salonach, a komitecie centralnym partii. Tym samym liczba zbudowanych aut równie dobrze mogła wynikać z limitu ustalonego przez władze Czechosłowacji. Która z wersji historii nie byłaby prawdziwa, nie zmienia to jednego faktu. Dzisiaj o egzotycznym coupe pamięta niewielu. Niewielu zatem zakręciła się sentymentalna łezka w oku na wieść o tym, że coupe stanie się inspiracją do budowy nowego, elektrycznego samochodu z Mlada Boleslav.

Tagi: auto elektryczneCoupeSkoda 110 RVolkswagen AG
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ