Amerykański naukowiec nie ma żadnych wątpliwości. Ekologiczność samochodów elektrycznych jest wyłącznie patrzeniem na rzeczywistość przez różowe okulary. W rzeczywistości rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną sprawi, że elektrownie wyemitują do atmosfery nawet 75 tysięcy ton cząstek stałych więcej. A to dopiero początek mało ekologicznych skutków.
Od kilku miesięcy w mediach motoryzacyjnych na całym świecie cały czas dźwięczy to samo pytanie. Czy w eko-rewolucji na drogach tak naprawdę wiemy gdzie wszystkie te nowe rozwiązania prowadzą? Odpowiedzi na tą zagadkę postanowił poszukać Jonathan A. Lesser – szef Continental Economics. Wyniki jego analiz zostały właśnie opublikowane przez Manhattan Institute. Do jakich wniosków doszedł naukowiec? No nie brzmią one najlepiej…
Skąd w ogóle pomysł elektro-rewolucji na rynku motoryzacyjnym? Wynika on z działania dość prostego czynnika. Mobilność na świecie musi zacząć emitować do atmosfery mniejszą ilość zanieczyszczeń. Tylko czy teoretycznie zeroemisyjne elektryki w rzeczywistości też są takie zeroemisyjne? Zdaniem Lessera nie. Jako że zwiększą one światowe zapotrzebowanie na energię elektryczną, zadecydują o pojawieniu się w atmosferze dodatkowych 300 tysięcy ton dwutlenku siarki, 50 tysięcy ton tlenków azotu oraz 75 tysięcy ton cząstek stałych.
Auta elektryczne: wyższa emisja to dopiero początek!
Druga wątpliwość Lessera dotycząca samochodów elektrycznych jest niewiele mniejsza. Skoro bowiem nie przyniosą one specjalnej ulgi dla środowiska, czemu zatem inwestować potężne pieniądze w ich popularyzację. Jak potężne? Naukowiec podaje przykład samej Kalifornii, która ma zamiar wydać na e-mobilność 100 miliardów dolarów!
Jeżeli o kosztach już mowa, Lesser zauważył jeszcze jedną prawidłowość. O ile bogatsi kierowcy będą w stanie kupić dla swojego samochodu elektrycznego np. ładowarkę słoneczną i nie do końca odczują skutki zmian zachodzących na rynku energetycznym, o tyle biedniejsi będą skazani na prąd pochodzący z sieci. A to oznacza, że z czasem zostaną pośrednio obarczeni kosztami związanymi z koniecznością modernizacji i ekologizacji infrastruktury energetycznej na świecie.