zamknij
REKLAMA
Fot. Kuba Brzeziński - autofakty.pl

Polska czasami rzeczywiście może się stać pępkiem świata. Tak właśnie było w zeszłym tygodniu, gdy z inicjatywy Instytutu Transportu Samochodowego w Warszawie odbyła się międzynarodowa konferencja „Autonomiczna przyszłość transportu drogowego”. Wydarzenie nie opierało się jednak wyłącznie na teoretycznych rozważaniach na temat samodzielnie poruszających się aut, ale zebrani delegaci mieli również okazję zobaczyć autonomiczne pojazdy na żywo, a nawet mogli je testować!

Konferencja składała się z licznych paneli. W ich trakcie rozmawiano o systemach wspomagających, ich znaczeniu dla bezpieczeństwa jazdy oraz o tym, w jakiej perspektywie czasowej samochody rzeczywiście będą w stanie jeździć bez żadnego udziału kierowcy. Instytut Transportu Samochodowego chciał dać uczestnikom spotkania „Autonomiczna przyszłość transportu drogowego” maksymalnie szeroki zakres informacji. Właśnie dlatego zaraz obok wykładu przedstawicieli Politechniki Wrocławskiej dotyczącej auta Jurek, na scenie z prelekcją pojawili się ludzie z Toyoty, Volkswagena i Audi.

Jurek – pierwszy polski samochód autonomiczny!

Na parkingu przed jednym z warszawskich hoteli zaparkowana została niepozorna Toyota Yaris pierwszej generacji. Czerwony hatchback występuje w praktyczniejszej wersji nadwoziowej – z dwiema parami drzwi oraz jest napędzany bardzo dynamicznym i oszczędnym silnikiem o pojemności 1,3 litra. I choć taki pakiet informacji wystarczyłby na rynku wtórnym do szybkiej sprzedaży auta, w tym przypadku stanowi jedynie przykrywkę dla technologii, która ukrywa się pod karoserią. Otóż Yaris pieszczotliwie nazywany Jurkiem jest pojazdem autonomicznym!

Projekt zaczął być realizowany przez 36 studentów Politechniki Wrocławskiej z różnych wydziałów w roku 2012. Auto było gotowe do pierwszych jazd mniej więcej 12 miesięcy później. W chwili obecnej Jurek widzi zarys drogi oraz jest w stanie samodzielnie przyspieszać i hamować. Przyszłościowo studenci chcieliby wyposażyć go w nowoczesny LIDAR 3D, pozycjonowanie GPS i serię czujników. W ten sposób mógłby nie tylko poruszać się samodzielnie na krótkich i mało skomplikowanych dystansach, ale wręcz stałby się w pełni funkcjonalnym i autonomicznym pojazdem.

Pomijając standardową sylwetkę pierwszej odsłony Yarisa, w Jurku jest jeszcze kilka akcentów, które są w stanie rozczulić technicznych maniaków. W kabinie pasażerskiej pojawia się bowiem – nazwijmy to – wyrafinowany system sterowania. Wydawanie komend komputerowi auta odbywa się za pomocą klasycznej, bezprzewodowej klawiatury, myszy i pada znanego z gier telewizyjnych!

Tesla Model S – ekologiczny i autonomiczny!

Mniej więcej na początku roku 2016 właściciel marki Tesla – Elon Musk podczas głośnej konferencji prasowej zaprezentował system autonomiczny, który zaczął być montowany w elektrycznym sedanie. Model S miał być pierwszym na świecie seryjnie produkowanym autem, które mogło całkowicie samodzielnie poruszać się po drogach. Technologia oprócz nawigacji satelitarnej z niezwykle często aktualizowanymi mapami korzystała z serii czujników, kamer i radarów. I choć duma Muska była wielka, dosyć szybko okazało się, że wizjoner cieszył się na wyrost.

W niedługim czasie po prezentacji systemu zaczęły pojawiać się doniesienia mówiące o kolejnych wypadkach Tesli Model S jadącej w trybie autopilota. Apogeum pojawiło się w połowie roku 2016, gdy na jaw wyszedł wypadek śmiertelny. System nie odczytał białej naczepy ciężarówki jako zagrożenia i z pełnym impetem uderzył w nią. Kierowca zginął na miejscu. Od tego momentu w mediach coraz częściej pytano o to czy Tesla rzeczywiście może być w pełni autonomiczna, a inne marki motoryzacyjne – jak chociażby Volvo – zarzucało systemowi amerykańskiej marki zbytnią prostotę i zbyt niski poziom inteligencji.

Tesla bez wątpienia zrobiła falstart swoim systemem autonomicznym. Chciała być tak na siłę pierwsza, że zagubiła po drodze instynkt samozachowawczy. Pozostaje jednak nadzieja, że nie będzie to miało odbicia w podejściu kierowców do tego typu rozwiązań w przyszłości.

Audi RS7 Piloted Driving Concept – szybki i autonomiczny

Mniej więcej od dekady producenci motoryzacyjni coraz głośniej mówią o tym, że przyszłość motoryzacji to samochody autonomiczne. Nie ma się zatem co dziwić, że swoje osiągnięcia na tym polu w roku 2014 postanowiło pokazać także i Audi. RS7 Piloted Driving Concept ma kilka cech charakterystycznych. Ciekawe malowanie, potrafi poruszać się po torach wyścigowych bez kierowcy, a do tego dysponuje stadem 560 koni mechanicznych. Rekord auta? Podczas prezentacji rozpędził się na niemieckiej pętli Hockenheim do prędkości 240 km/h. Do tego zrobił pełne okrążenie w nieco ponad 2 minuty.

Audi RS7 Piloted Driving Concept korzysta przede wszystkim z piekielnie precyzyjnej nawigacji satelitarnej. GPS jest w stanie określić pozycję pojazdu z dokładnością do centymetra! Co więcej, niemiecki model posiada oczy w postaci kamery 3D oraz serii czujników. Audi widzi w nocy dzięki podczerwieni, zostało wyposażone w ultradźwiękowy radar oraz sensory zderzeniowe.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Top 10: Najważniejsze premiery targów motoryzacyjnych w Detroit 2018!

Niemiecki koncept może się wydawać wizją niezwykle przyszłościową. Jednak tak właściwie poza nietuzinkowym malowaniem ma niewiele elementów, które byłyby trudne do zamontowania we współczesnym pojeździe. Szczególnie że system autonomiczny w dużej mierze został oparty o systemy bezpieczeństwa, które są znane i wykorzystywane dziś nawet w pojazdach segmentu C. Przykład? Mowa o aktywnym tempomacie, automatycznym parkowaniu, czytaniu znaków drogowych, asystencie pasa ruchu czy kamerze cofania.

Ibeo – testy trwają i wyglądają obiecująco

Ibeo Automotive podczas konferencji „Autonomiczna przyszłość transportu drogowego” zaprezentowało dwa pojazdy. Zarówno Volkswagen Passat, jak i Volkswagen Golf zostały wyposażone w serię radarów. Dzięki nim system autonomiczny jest w stanie skutecznie badać otoczenie pojazdu (i to bliskie, i to dalsze), przez co przyszłościowo może reagować na ewentualne zagrożenia występujące w ruchu drogowym. Seria radarów w połączeniu ze specjalnie zaprojektowaną nawigacją, powinna dać samochodom Ibeo możliwość samodzielnego poruszania się. Co więcej, testy rozwiązania już są prowadzone i wyglądają bardzo obiecująco. A to dobrze rokuje na przyszłość.

Czemu Ibeo już dziś nie może wdrożyć swojego systemu w fabrycznie produkowanych pojazdach? Przeszkody są tak naprawdę dwie. Pierwsza dotyczy estetyki. Mało który kierowca zdecydowałby się na montaż wielkich radarów na dachu w tylnej części nadwozia czy nieco niezdarnie wpasowanych czujników w zderzakach. Dopóki inżynierowie Ibeo nie dostosują swoich podzespołów do wymogów kształtu karoserii samochodów, ciężko będzie mówić o popularyzacji. Po drugie naukowcy muszą mocno dopracować algorytm oceniający zachowania innych użytkowników dróg (w tym pieszych) i decydujący o sposobie reakcji podjętej w razie pojawienia się sytuacji zagrożenia.

Tesla Model X – SUV z kosmicznymi drzwiami

Tesla Model X z całą pewnością nie jest najładniejszym SUV-em na świecie. Jest trochę zbyt wygładzona, do tego ma za bardzo futurystyczną formę i nieco plastikowo wyglądający grill. Mimo wszystko uroku w jednej kwestii nie można autu odmówić. Niezwykłe wrażenie robią drzwi w stylu gullwing, które wcześniej były zastosowane chociażby w legendarnym już Mercedesie 300 SL. Do tego Tesla zabiera na pokład nawet 7 pasażerów, porusza się całkowicie bezszelestnie i bezemisyjnie, ma zasięg dochodzący do 500 kilometrów, a silnik elektryczny wielkości arbuza jest w stanie rozpędzić pojazd do pierwszej setki w zaledwie 2,9 sekundy.

Model X mógłby być idealnym autem, szczególnie że dysponuje technologią autonomicznej jazdy. Amerykański system korzysta m.in. z dokładnej nawigacji satelitarnej i 12 ultradźwiękowych radarów, które widzą nawet na odległość 250 metrów. Niestety to praktycznie ten sam układ, który jest znany z Modelu S. A to sprawia, że kierowca podczas jego używania mają prawo czuć delikatny niepokój. Na szczęście Tesla zmieniła marketingowe podejście do rozwiązania. Już nie wmawia klientom, że ich auta mogą poruszać się w pełni samodzielnie. Teraz przekonuje, że mimo wszystko wymagają uwagi od kierowcy i na każdym kroku powinny być nadzorowane.

Tagi: Instytut Transportu Samochodowegosamochody autonomicznesamochody przyszłości
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ