zamknij
REKLAMA
Fot. Materiały Nationaal Archief Anefo

Najpierw były kredyty i leasing, potem pojawił się wynajem długoterminowy, a teraz wynajem samochodu na minuty. I choć rozwiązanie szczególnie spopularyzowało się po 2000 roku, tak naprawdę jego dzieje sięgają dużo głębiej w motoryzację. Pierwszy pomysł na współdzielenie aut narodził się już w latach czterdziestych XX wieku w Holandii. I co ciekawe, nie był to jedynie epizod! Razem z nami zobacz jaka była historia CarSharingu na świecie.

Dzielenie się samochodami wydaje się być ideą współczesną. Tak naprawdę jednak koncepcja ma ponad 70 lat. Po raz pierwszy pojawiła się w latach czterdziestych, a jej ojcem był Luud Schimmelpennink – holenderski polityk. Idea stała się częścią większego konceptu nazwanego białym planem. Co to znaczyło? Chodziło o taki trochę mini-komunizm, na szczęście z dużo mniej szkodliwym tłem. Schimmelpennink zakładał, że społeczeństwo powinno funkcjonować w oparciu o współdzielenie i pacyfizm. A częścią pomysłu był wspólny samochód.

Po raz pierwszy idea CarSharingu została wdrożona w życie prawdopodobnie w roku 1948 w Zurychu. Piszę prawdopodobnie, bowiem ciężko znaleźć oficjalne dowody na potwierdzenie tego faktu. Z całą pewnością dzielenie się pojazdem zostało jednak wykorzystane już w latach sześćdziesiątych w Amsterdamie. Koncepcja dotyczyła jednak rowerów, a została oparta o przekonanie, że miasto powinno zostać zamknięte dla samochodów. Brzmi znajomo? Władze holenderskiej stolicy chciały zorganizować ruch wyłącznie w oparciu o rowery i taksówki.

20 tysięcy białych rowerów? To był rewolucyjny plan!

Aby realizacja holenderskiego pomysłu mogła stać się realna, konieczne było kupienie wystarczającej ilości rowerów, z których mieszkańcy mogliby w razie potrzeby korzystać. Plan zakładał zakup aż 20 tysięcy jednośladów. Szybko okazało się niestety, że sponsorów na tak szeroko zakrojony projekt nie uda się znaleźć. W efekcie dokładnie w roku 1967 na ulicach Amsterdamu pojawiło się 50 rowerów. Ich znakiem charakterystycznym była rama pomalowana na biało.

Innowacyjność idei komunikacji zbudowanej przez Holendrów może dziś zaskakiwać i to z kilku powodów. Pomysł ograniczenia ruchu w centrum miasta nawet w XXI wieku wydaje się być wyłącznie przyszłością, w latach sześćdziesiątych był zatem prawdziwym szaleństwem! Poza tym zaskakiwać mogą szeroko zakrojone plany. O ile Holendrzy chcieli skomunikować jedno miasto za pomocą 20 tysięcy rowerów, o tyle dziś największa firma zajmująca się użyczaniem jednośladów i działająca w 100 miastach, 23 krajach i na 4 kontynentach dysponuje flotą 35 tysięcy rowerów.

Witkar
Fot. Materiały Nationaal Archief Anefo

Oczywiście Holendrzy nie mieli zamiaru zatrzymać się na pomyśle dzielenia się jednośladami. Już na początku lat siedemdziesiątych postanowili włączyć do planu też samochody. Jednak nie chodziło o klasyczne auta, a dedykowane pojazdy elektryczne! Plan o nazwie Witkar zakładał budowę 150 stacji ładujących oraz udostępnienie do użytku aż 1000 pojazdów. Program wystartował w roku 1974. Na ulicach pojawiło się 35 aut elektrycznych do wypożyczenia oraz 5 stacji ładujących. Sieci niestety z czasem nie udało się rozbudować – twórcy systemu pionierskiego CarSharingu nie uzyskali wsparcia rządu Holandii. Ostatecznie projekt upadł w roku 1986.

Historia CarSharingu – początkowo zdarzały się głównie porażki

Koncepcja dzielenia się samochodami w Królestwie Niderlandów nie miała szansy na rozwój z kilku powodów. Po pierwsze kierowcy byli bardzo mocno przywiązani do posiadania, a nie użytkowania samochodu! Po drugie w latach siedemdziesiątych nie było jeszcze potężnego problemu z ogromnym natężeniem ruchu i korkami. Po trzecie kierowcy i władze nie miały większej świadomości dotyczącej tego, jak dużym zagrożeniem dla ekosystemu miast i ogólnie całej Europy są spaliny. Ekologia stała się top tematem w motoryzacji dopiero trzy dekady później.

Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte upłynęły dla CarSharingu pod znakiem małych projektów działających na zasadzie non profit i organizowanych w takich państwach jak Szwajcaria, Niemcy, Kanada, Szwecja, Holandia czy Stany Zjednoczone. Tak naprawdę potencjał idei współdzielenia samochodu i podwaliny szeroko zakrojonych usług wynajmu na minuty unaoczniły się w latach dziewięćdziesiątych za sprawą badań Amerykańskiego Departamentu Transportu. Naukowcy zza oceanu wykazali, że w 90-ciu proc. wyjazdów służbowych i 58-ciu proc. wyjazdów niezwiązanych z pracą w aucie znajduje się tylko i wyłącznie jednak osoba. Co więcej, przeciętnie samochód aż przez 23 godziny na dobę nie jest używany. Po co go zatem kupować?

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Jak rozliczyć carsharing w firmie? My wiemy!

Pierwsze firmy zajmujące się zarobkowym udostępnianiem współdzielonych samochodów pojawiły się na rynku w roku 2000. W USA wystartował Flexcar i Zipcar, podczas gdy w Wielkiej Brytanii – a konkretnie Londynie i Edynburgu – City Car Club. Prawdziwy boom na usługi CarSharingowe przyszedł w drugiej dekadzie XXI wieku. W roku 2012 usługi związane z wypożyczaniem aut na minuty miały już 1,7 miliona użytkowników, przy czym prawie połowa znajdowała się w Stanach Zjednoczonych!

300 hybrydowych Yarisów – CarSharing w warszawskim stylu

Choć CarSharing na świecie rozwijał się coraz bardziej dynamicznie, w Polsce na tego typu usługi musieliśmy poczekać. Nawet w nowym millenium kierowcy znad Wisły nie dorośli do tego, że samochód można wynajmować, a nie trzeba go kupować. Pionierską ofertę w Krakowie zaproponował w październiku 2016 roku Traficar. We wrześniu 2016 roku w Warszawie pojawił się 4Mobility i w kwietniu 2017 roku usługa firmy Panek. Ze szczególnie dużym rozmachem do przedsięwzięcia podszedł Panek. Na start polska wypożyczalnia aut kupiła aż 300 hybrydowych Toyot Yaris – to największe zamówienie dla jednego podmiotu na ten model na świecie!

Inwestycja dosyć szybko zaczęła się zwracać Pankowi. Po interesującej akcji promocyjnej firma już dziś może się pochwalić 5 tysiącami użytkowników w Warszawie, przy czym 1600 osób to stali klienci, którzy każdego dnia generują w sumie aż 700 przejazdów. Czemu polska firma nie postawiła na samochody elektryczne? Na razie w Warszawie funkcjonuje za mało rozwinięta sieć stacji ładowania, aby sukces takiego rozwiązania w ogóle mógł być możliwy. Tym samym klientom muszą wystarczyć hybrydy, które i tak są nowoczesne, i ekologiczne.

Panek, carsharing, carsharing Panek
Fot. Materiały prasowe Panek

Według wszystkich prognoz znaczenie CarSharingu na świecie będzie rosnąć w najbliższych latach. A słowem kluczem w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie czemu jest ekologia. Świat musi minimalizować emisję szkodliwych związków przez samochody. Też musi i będzie w najbliższych latach ograniczać ruch pojazdów w centrach miast. A nie da się tego zrobić tylko poprzez zakazy. Konieczne jest zaoferowanie alternatywy w postaci środków miejskiego transportu i właśnie wynajmu pojazdów na minuty. Zdaniem dziennikarzy magazynu „The Economist” 1 auto eksploatowane na zasadzie CarSharingu odpowiada aż 15 samochodom posiadającym prywatnych właścicieli! A to wyjątkowo korzystny wskaźnik.

CarSharing zyskuje popularność za sprawą… licznych zalet!

Zalet współdzielenia samochodów jest oczywiście więcej. Dla przykładu kierowca nie musi mrozić dużej ilości gotówki w zakupie auta, a później tracić horrendalnych kwot na deprecjacji, ubezpieczeniu, serwisowaniu i tankowaniu. A to ważne, bowiem w XXI wieku zmotoryzowani nie są już tak bardzo przywiązani do posiadania własnego samochodu, jak pół wieku wcześniej. Poza tym CarSharing to też ogromna wygoda. System obsługuje się za pomocą specjalnej aplikacji w smartfonie, a samochód bierze we wcześniej ustalonym punkcie miasta i oddaje dokładnie tak, gdzie chce się dotrzeć. Naprawdę ciężko dziś znaleźć bardziej intuicyjne rozwiązanie.

Oczywiście perspektywy rozwojowe CarSharingu opierają się nie tylko o zalety, ale i o twarde dane liczbowe. W roku 2013 przychody z wynajmowania samochodów na minuty na świecie były oszacowane na miliard dolarów. Już w roku 2020 zdaniem ekonomistów wartość wzrośnie do 6,2 miliarda dolarów. Co jest przyszłością CarSharingu? Odpowiedź jest oczywista – auta elektryczne! Zanim jednak te staną się szczególnie popularne we flotach wynajmowanych krótkookresowo, musi zadziałać jeden z dwóch czynników. Albo w Europie muszą się pojawić pierwsze zakazy wjazdu do centrów miast dla samochodów spalinowych, albo elektryczne pojazdy muszą się stać dużo tańsze.

Nie da się ukryć, że motoryzacja w ciągu ostatnich dwóch dekad zmieniła się bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Chodzi nie tylko o technologię, ale również rozwiązania finansowe i modele użytkowania. Zanim jednak zaczniemy rozpływać się w zachwycie nad nowoczesnymi pomysłami, warto zastanowić się czy są one rzeczywiście takie unikalne. Dobrym przykładem tego jak szybko kończy się historyczna ignorancja jest chociażby CarSharing. Mimo iż boom na usługę rozpoczął się w roku 2000, jej geneza sięga lat czterdziestych XX wieku.

Tagi: carsharinghistoria CarSharinguwynajem samochodów
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ