Choć opracowanie nowego modelu samochodu kosztuje nawet kilka miliardów euro, nie każdy proces konstrukcyjny kończy się sukcesem. Tak właśnie było w przypadku dziesięciu modeli, które zebraliśmy na liście „Najgorsze samochody świata”. Zobaczcie największe porażki światowej motoryzacji ostatnich trzech dekad. To samochody, które nigdy nie powinny trafić do salonów dealerskich. Stało się jednak inaczej…
Plymouth Prowler – marna podróbka hot roda
Samochód koncepcyjny zaprezentowany przez Daimlera Chryslera w roku 1993 robił piorunujące wrażenie. Pod względem pomysłu designerskiego nawiązywał do popularnych w Stanach Zjednoczonych hot rodów. I projekt do dziś cieszyłby się szacunkiem, gdyby nie… trafił do produkcji. Seryjny Plymouth Prowler nie był ani nadmiernie ładny, ani szczególnie szybki. 3,5-litrowa V-szóstka początkowo rozpędzała roadstera do pierwszej setki dopiero w 7,2 sekundy. Prowler cieszył się marginalnym zainteresowaniem ze strony kierowców. Samochód był sprzedawany w umie przez 5 lat. Między rokiem 1997 a 2002 kupujący zamówili zaledwie 11 702 egzemplarze.
Opel Astra I – koszmar milionów
Opel Astra pierwszej generacji być może był na początku lat dziewięćdziesiątych modelem miłym dla oka i być może jego montaż odbywał się w Polsce. To jednak auto, które idealnie wpisuje się na listę „Najgorsze samochody świata”. Czemu? Choć hatchback był zaprezentowany w roku 1991, tak naprawdę czerpał garściami technologiczną inspirację jeszcze z Kadetta. W ten sposób cofnął się w czasie do pierwszej połowy lat osiemdziesiątych i uzyskał takie wartości jak m.in. całkowity brak precyzji układu kierowniczego, zawieszenie bujające się na nierównościach jak statek na sztormie czy bardzo słaba jakość wykończenia wnętrza.
Aston Martin Vanquish S – S jak słaby…
Wybitne osiągi i funkcjonowanie w segmencie samochodów luksusowych jeszcze nie daje żadnej gwarancji, że pojazd wejdzie na listę kultowych. Tak właśnie stało się w przypadku niezwykle rzadkiego Astona Martina Vanquish S. Model ewidentnie nie przypadł do gustu m.in. drużynie tworzącej starego Top Geara, a recenzja była bezlitosna. Clarkson powiedział, że nie dość że coupe ma kosmiczną cenę, to jeszcze wygląda jakby był posklejany ze… starych Fordów! A to nie koniec, bo skrzynia biegów działa z precyzją wiosła.
Hummer H3 – mini znaczy gorszy
Koncepcja była dość prosta. Inżynierowie wzięli stylizację znaną z Hummera H2, a następnie zminiaturyzowali auto. Skutek? Chodziło o zmniejszenie apetytu na paliwo i poprawę codziennej użyteczności. Mini-Hummer zaoferował też niższą i bardziej atrakcyjną cenę. To miał być wielki sukces koncernu General Motors. No właśnie, miał być… Co poszło nie tak? Miniaturyzacja sprawiła, że Hummer stracił dwie największe zalety – monstrualne rozmiary i ogromną przydatność w terenie. A takie uchybienia nie mogły być wybaczone przez kierowców. Auto nigdy nie osiągnęło zadowalającego pułapu sprzedaży i przyczyniło się do zniknięcia marki z rynku.
Hyundai Accent I – koreański i naprawdę zły
Dziś samochody z Korei w bardzo niewielkim stopniu odstają od europejskich konkurentów. W latach dziewięćdziesiątych było jednak zupełnie inaczej! A świetny przykład stanowi Hyundai Accent – prawdziwy, motoryzacyjny koszmar. Stylizacja? Model prezentował się zupełnie tak, jakby koreańscy styliści wzięli nadwozie Toyoty Corolli E90, a następnie mocno je nadmuchali. Poza tym auto otrzymywało słabe silniki, drzwi podczas zamykania wydawały z siebie taki odgłos, jakby wnętrze było puste, a kwestia bezpieczeństwa praktycznie nie istniała! Accent otrzymał w roku 1998 od Euro NCAP dwie gwiazdki, przy czym jedną i tak pracownicy instytutu skreślili.
DeLorean DMC-12 – gdyby nie film…
W połowie lat siedemdziesiątych John DeLorean – ówczesny wiceprezes General Motors – oświadczył radzie nadzorczej że odchodzi. Nie, nie kupiła go konkurencja. Miał inny plan. Postanowił zbudować swój własny samochód sportowy. DMC to drzwi typu gullwing nawiązujące do Mercedes 300SL, nadwozie o klasycznym kształcie klina i zawieszenie stworzone przez ludzi budujących resorowania Lotusa. Konstrukcja miała też kilka wad. Nielakierowana stal sprawiała wrażenie, jakby producentowi nie wystarczyło na farbę, skrzynia biegów pochodziła z Renault, a 2,8-litrowy silnik V8 to wspólne dzieło Volvo, Renault i… Peugeota. Największa prawda dotycząca DeLoreana DMC-12? Gdyby nie film „Powrót do przyszłości”, samochód prawdopodobnie już dawno byłby zapomniany… To nie była udana konstrukcja.
VW Jetta V – najgorsze samochody świata Top Gear
Ekipa programu Top Gear niezbyt pochlebnie wypowiada się o samochodach popularnych Volkswagena. Nie ma się zatem co dziwić, że Jetta piątej generacji praktycznie z miejsca została wciągnięta na listę najgorszych modeli świata. Czym zawiniła? Jeremy Clarkson powiedział, że wnętrze sedana ma ekspresję kartonowego pudła. W efekcie wsiąść do tego pojazdu to zupełnie tak, jakby znaleźć się w celi więziennej z lat trzydziestych.
Renault Avantime – Francuzi mieli marzenie…
Renault miało szansę na potężny sukces. Niestety powodzenie modelu Avantime przekreślili sami inżynierowie. A zrobili to na kilka sposobów. Po pierwsze niesamowicie świeża stylizacja nadwozia, została uzupełniona we wnętrzu akcentami stylistycznymi z Laguny I. Po drugie żaden z silników nie radził sobie z masą auta. Trzeci sposób był najgorszy – możliwość seryjnej produkcji przekreślił sposób montażu pojazdów. Inżynierowie Renault wadliwie zaprojektowali zawiasy – te nie utrzymywały dużych i ciężkich drzwi. Zakład Matry odpowiedzialny za produkcję z kolei bardziej przypominał manufakturę niż poważną fabrykę. W efekcie Renault Avantime był składany przez dwa lata i w sumie powstało 8557 sztuk.
Maybach 62 – luksusowy, ale nie ekskluzywny
Niemcy na początku nowego millenium postanowili odrodzić markę Maybach. Wybrali jednak dość dziwną metodę dojścia do celu… Stworzyli bowiem limuzynę, którą 330 specjalistów składa w sumie przez 53 dni robocze i która kosztowała minimum 2 miliony złotych. Z drugiej strony auto wygląda jak nieco wyciągnięta wersja Mercedesa klasy S, a do tego zostało uzupełnione całą masą drewnianych wstawek, które nie są ani eleganckie, ani gustowne. Klienci dość szybko zobaczyli, że Maybach nie jest wart swojej ceny i zaczęli uciekać do salonów Rollsa. Dlatego właśnie niemiecka marka umarła po raz drugi. Produkcja oficjalnie zakończyła się w roku 2013.
Ssangyong Rodius – najbrzydsze i najgorsze samochody świata
Jeżeli spróbujecie wyobrazić sobie najbrzydszy samochód świata, i tak nie wymyślicie czegoś gorzej wyglądającego od SsangYonga Rodiusa. Autor tego projektu i jednocześnie były szef Royal College of Art w Londynie – Ken Greenley tłumaczył, że tworząc design tego vana inspirował się wyglądem jachtu. Zamiast eleganckiego środka transportu powstał samochód, którego nadwozie prezentuje się jak przypadkowy zestaw elementów, które konstruktorzy akurat mieli pod ręką. Przód ma przesadnie duży grill i lampy, linia boczna stanowi ogromny łuk uzupełniony niekształtnymi lusterkami, a tył wygląda zupełnie tak, jakby ktoś polał go żrącym kwasem, a całość spłynęła w stronę zderzaka.