zamknij
PO GODZINACH

Tesla Semi zamiecie rynek? Sprawdzamy czy warto kupić e-ciężarówkę!

REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Tesla

Elon Musk spokojnie może zasiąść w swoim biurze i z szerokim uśmiechem delektować się kolejnymi zamówieniami spływającymi na Teslę Semi. I warto zaznaczyć, że ciężarówka jest prawdziwym fenomenem. Korzysta z napędu elektrycznego, innowacyjnych materiałów, ma nowatorski design, a do tego jeszcze nawet nie została zaprezentowana w wersji produkcyjnej! Gdzie ukrywa się zatem magia amerykańskiego ciągnika? To postanowiliśmy sprawdzić. Zobaczcie na ile Semi ma szansę, aby stać się rynkowym hegemonem na tle Mercedesów, DAF-ów i MAN-ów.

Jedno Elonowi Muskowi bez wątpienia trzeba przyznać. Jest niezwykle sprytnym PR-owcem. O każdej nowej prezentacji Tesli głośno rozpisują się media. I w zasadzie nie robią tego bez powodu. Kolejne projekty marki są za każdym razem na wskroś rewolucyjne! Nie inaczej stało się i w tym przypadku. W końcu Tesla Semi jest pierwszą ciężarówką, która będzie miała kabinę wykonaną z włókna węglowego – do tej pory materiał był spotykany raczej w supersamochodach. To także pierwszy ciągnik siodłowy na świecie, którego szyby są tak mocne, że mogą wytrzymać nawet eksplozję nuklearną.

I wytrzymałość samych materiałów to dopiero pierwsza z informacji. Standardowo dla Tesli Semi ma być naładowana najnowszą technologią. Wystarczy wspomnieć o tym, że fotel kierowcy jest umieszczony w kabinie centralnie i otoczony wielkimi ekranami. Auto powinno monitorować martwe pole za pomocą kamer i oczywiście będzie w stanie poruszać się w trybie autopilota. A to ma nie tylko poprawić jakość i komfort pracy kierowcy, ale przede wszystkim jeszcze baczniej czuwać nad bezpieczeństwem kolejnych transportów.

Tesla Semi, Tesla, Semi
Fot. Materiały prasowe Tesla

UPS zamówił 125 sztuk za 25 milionów dolarów!

Innowacyjność Semi jest imponująca. Ciężarówka jednak nie jest jeszcze produkowana. Amerykanie oceniają, że montaż rozpocznie się w roku 2019. To jednak nie przeszkodziło firmom w składaniu wstępnych zamówień na pojazd. Lista potencjalnych klientów? To bez wątpienia nie jest spis małych graczy, a raczej panteon gwiazd światowego biznesu! I przykładów z całą pewnością nie brakuje. Jak na razie największe zamówienie jednostkowe wpłynęło z centrali UPS. Firma kurierska zadeklarowała chęć zakupu aż 125 sztuk Tesli Semi. A to oznacza, że ewentualny kontakt może być warty nawet 25 milionów dolarów.

Pozycja druga przypadła marce równie dobrze znanej na świecie. Mowa w końcu o Pepsi. Producent napojów gazowanych złożył zamówienie na 100 sztuk Semi, tym samym ma szansę wpłacić na konto Tesli kwotę oscylującą między 15 a 20 milionami dolarów. Na liście klientów pojawiają się takie firmy jak DHL, Sysco, Walmart, Anheuser-Busch, Loblaw, JK Moving, Asko, Mijer, J.B. Hunt czy Ryder. Jak oceniają specjaliści do tej pory Amerykanie mogli zebrać zamówienie nawet na 1200 sztuk Semi. A to sukces o tyle potężny, że prezentacja ciężarówki miała miejsce niespełna 2 miesiące temu, a produkcja – przypominamy – rozpocznie się dopiero za rok.

Na poziomie emocjonalnym Semi zdaje się być warte każdego dolara ze swojej ceny. W końcu może to być jedna z najszybszych cywilnych ciężarówek na świecie. Czemu wyłącznie może być? Bo na razie strasznie ciężko wydobyć od Tesli konkretne dane techniczne. Marka podaje tak właściwie tylko dwie wartości. Zapewnia, że sam ciągnik będzie w stanie rozpędzić się do pierwszej setki w zaledwie 5 sekund. W pełni załadowany zestaw dokona tego samego w 20 sekund.

Dane techniczne? To na razie wielka niewiadoma

Wartości tych niestety nie da się w żaden sposób porównać z konkurencją. Po pierwsze dlatego, że Mercedes, DAF, Renault czy MAN nie wyliczają czasów przyspieszeń dla swoich aut. To wskaźnik najmniej wartościowy z punktu widzenia nabywcy samochodu ciężarowego. Po drugie ogromne znaczenie ma fakt, że Amerykanie milczą w kwestii wskaźników bardziej wymiernych, a w tym mocy czterech silników elektrycznych czy ich momentu obrotowego. Nie wiadomo zatem jak Semi ma się do 625-konnego Mercedesa, 640-konnego MAN-a czy 530-konnego DAF-a.

Firmy zajmujące się transportem, ewentualnie intensywnie eksploatujące flotę samochodów ciężarowych, w żadnym razie nie interesuje jednak aspekt emocjonalny. Ich przedstawiciele patrzą wyłącznie na liczby i co ważne, potrafią liczyć jak nikt inny. I choć ekologiczny aspekt Tesli Semi z pewnością musiał być afrodyzjakiem i powinien pozwolić na zbicie wizerunkowego kapitału, to czy stanowił jedyną przyczynę tak dużej popularności ciężarówki? Aby się o tym przekonać, należy zrobić rachunek zysków i strat. A na początek weźmy na warsztat koszt eksploatacji.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Najszybszy opancerzony samochód świata - nowa odsłona Tesli Model S

Z wyliczeń szefa Tesli – Elona Muska wynika, że pokonanie każdej mili za kierownicą Semi będzie kosztowało 1,26 dolara. To mniej więcej 4,40 złotego. W klasycznej ciężarówce wydatek będzie wyższy i zdaniem amerykańskiego milionera powinien oscylować w granicy 1,51 dolara (czyli 5,27 złotego). Różnica sum to dokładnie 87 groszy. Warto jednak pamiętać o tym, że kwota choć symboliczna, zostanie przemnożona przez setki tysięcy mil. A w takim ujęciu może okazać się kluczowa dla realnego zysku płynącego z eksploatacji e-ciężarówki.

Musk może stracić uśmiech. Różnica w cenie jest potężna!

Aby sprawdzić czy zysk na poziomie 87 groszy pozwala na amortyzację zakupu, zestawimy ze sobą cenę modelu Semi i klasycznej ciężarówki. Kupujący wybierając Teslę o maksymalnym zasięgu na poziomie 800 kilometrów, musi wyłożyć 180 tysięcy dolarów. To mniej więcej 628 200 złotych. Dla porównania 480-konny ciągnik Mercedesa powinien kosztować 83 490 euro, czyli 348 988 złotych. Różnica? Ceny modeli dzieli aż 279 212 złotych. Żeby ta kwota zwróciła się z oszczędności poczynionych na koszcie eksploatacji, według stawek ustalonych przez Muska Semi musi pokonać 516 702,29 kilometra.

Zakładając że przeciętna ciężarówka w ciągu 12 miesięcy przejeżdża 120 000 kilometrów, czas eksploatacji do momentu osiągnięcia progu rentowności wynosi 4 lata i 3 miesiące. Czy to dużo? Patrząc na przebiegi używanych ciężarówek w tym wieku nietrudno odnieść wrażenie, że taki przebieg jest niemalże standardem. Poza tym dystans przeszło pół miliona kilometrów nie powinien zrobić większego wrażenia na ciężarówce Tesli. Amerykanie dają bowiem gwarancję, że przed przekroczeniem przebiegu na poziomie 1,6 miliona kilometrów nic – absolutnie nic! – nie powinno się w aucie zepsuć. To jednak dopiero pierwsza strona medalu. Druga jest nieco ciemniejsza. Należy bowiem zadać sobie pytanie czy nabywca będzie chciał dalej ciężarówkę eksploatować…

Tesla Semi, Tesla, Semi
Fot. Materiały prasowe Tesla

Jeżeli polityka flotowa jest taka, że po czterech czy pięciu latach auta są sprzedawane, tak właściwie korzyści płynących z zakupu Tesli Semi firmy mogą upatrywać głównie w niższej utracie wartości. O ile oczywiście najpierw ta stanie się faktem. A nie do końca jest to przesądzone. Oczywiście Semi ma zdecydowaną wyższość technologiczną nad rywalami. Ma też jedno dość ważne ograniczenie. Gdy w standardowej ciężarówce zaświeci się kontrolka rezerwy, wystarczy pojechać na stację i zatankować. Kierowca Tesli po maksymalnie 800 kilometrach będzie musiał poszukać stacji ładowania – co jeszcze dziś nie jest takie łatwe, a następnie zostanie przymuszony do dłuższego postoju.

Tesla Semi podbija rynek? Głównym problemem ładowanie baterii

Na szczęście nie mówimy tutaj o godzinach. W końcu akumulatory elektrycznego ciągnika według deklaracji Elona Muska powinny się doładować w 80-procentach w zaledwie 30 minut i przedłużyć tym samym zasięg o kolejne 640 kilometrów. 30 minut to w zasadzie nie tak długo. Mimo wszystko do czasu zbudowania gęstej siatki stacji ładujących, poszukiwanie ładowarki to nadal jakaś niedogodność, która dla napiętego grafika firm transportowych może mieć znaczenie kolosalne.

Tesla Semi to na razie wielka niewiadoma. Tak naprawdę dopiero casus pierwszych pojazdów, które pojawią się na drogach i zaczną być normalnie eksploatowane, pokaże miarodajnie wartość e-ciężarówki na tle konwencjonalnych rywali. Optymistyczne jest jedno. Zamówienia opiewające na setki tysięcy dolarów złożyły naprawdę wielkie firmy. Dla przykładu Pepsi na co dzień zarządza flotą oszacowaną na 10 tysięcy pojazdów! A to oznacza, że przed podjęciem decyzji o zakupie 100 Tesli za kwotę nawet 20 milionów dolarów, fleet managerowie firmy musieli dobrze przeliczyć inwestycję. Pozostaje tylko nadzieja, że duża część korzyści nie została wpisana niematerialnie na konto ekologicznego wizerunku. Bo to mniejszym graczom po prostu by się nie opłacało…

Tagi: DAFMANmercedesteslaTesla Semi
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ