Obraz brytyjskiej arystokracji lat siedemdziesiątych jest dosyć nietuzinkowy. To ludzie, którzy na co dzień chodzili w gumiakach, mieli kraciaste marynarki oraz uwielbiali wielogodzinne przechadzki po przemoczonych deszczami polach. Dokładnie taki sam miał być Range Rover. Miał się stać odpowiedzią na potrzeby wszystkich tych, którzy najpierw chcą szaleć terenówką po walijskich bezdrożach, a później w wy wygodnej kabinie wyłożonej welurem relaksować się w drodze do domu pod Londynem.
17 czerwca 1970 roku otworzył się nowy rozdział w historii Land Rovera. To tego dnia spod kurtyny tajemniczości wyszła pierwsza generacja Range Rovera. I choć premiera odbywała się dopiero na początku lat siedemdziesiątych, pomysł na samochód był dużo starszy. Narodził się w głowach inżynierów jeszcze w latach czterdziestych, zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej. Koncepcja była dosyć prosta – Brytyjczycy chcieli zbudować samochód, który w terenie sprawdzi się równie dobrze jak klasyczna terenówka. Kabiną miał jednak dużo bardziej przypominać auto osobowe. Stąd zresztą nazwa projektu – Road Rover.
Idea wydawała się przełomowa i nowatorska. Początkowo jednak zabrakło zapału do jej realizacji. Ten pojawił się dopiero w roku 1966, kiedy kierownictwo British Leyland stworzyło zespół, na czele którego stanął Charles Spencer King. Prace nad nowym autem postępowały dynamicznie i szybko otrzymały klauzulę ściśle tajnych. O stopniu tajemnicy świadczyć może fakt, że 26 prototypów zbudowanych na potrzeby testów dla niepoznaki nie otrzymało plakietki Land Rover, a Velar. Co miała oznaczać nazwa Velar? Do dziś funkcjonują dwie legendy. Według pierwszej to skrót od Vee Eight LAnd Rover, czyli Land Rover z silnikiem V8. Według drugiej inżynierowie wzorowali się na włoskim słowie velare oznaczającym zasłonę.
Prostota z… delikatną nutką wyrafinowania!
Pierwsze Land Rovery budowane od roku 1948 prawie nie miały stylistyki. Ich kształt był na tyle prosty, że spokojnie można było go odwzorować za pomocą kartonowych pudeł. W Range Roverze miało się to jednak zmienić. Oczywiście projektanci nie mogli zapomnieć o klimacie charakterystycznym dla brytyjskich terenówek, jednak mieli go uzupełnić elegancją, klasą i dawką wyrafinowania. I tak na masce pojawiło się ciekawe przetłoczenie, grill był wykonany z plastiku i miał pionowe żeberka, a tylna klapa była dzielona – co do dziś stanowi znak rozpoznawczy modelu. Co więcej, zapadła decyzja o wykonaniu większości paneli nadwozia z aluminium. Te za każdym razem były wycinane z jednego fragmentu materiału!
W kabinie pasażerskiej pojawił się ciekawy wynalazek. Projektant – David Bache doskonale wiedział o tym, że marka liczy na ogólnoświatowy sukces Range Rovera. Stworzył zatem symetryczną deskę rozdzielczą, która bez żadnych modyfikacji pozwalała na montaż modeli poruszających się i prawostronnie, i lewostronnie. Wnętrze początkowo nie było mocno luksusowe. Tak naprawdę elementem najbardziej premium okazywała się welurowa wykładzina na podłodze. Dla porównania tapicerka foteli nie była przyjemna w dotyku i można ją było zmywać bieżącą wodą, a plastiki na konsoli centralnej okazywały się twarde i tanie.
W dniu premiery Range Rover został wyceniony w Wielkiej Brytanii na 1998 funtów. Dziś cena może brzmieć śmiesznie. W końcu w Anglii za te pieniądze nie da się kupić nawet fabrycznie nowego Citroena C1. Prawie 50 lat temu kwota była jednak naprawdę niebagatelna. Za taką ilość funtów w Polsce na czarnym rynku – bo w oficjalnym obiegu nie można byłoby ich kupić – trzeba było zapłacić w roku 1970 prawie 480 tysięcy złotych. A to mniej więcej 215 przeciętnych pensji, czyli prawie 18 lat pracy nadwiślańskiego robotnika.
Range Rover I – prześwit dawał wolność, ale tylko w terenie!
Aluminiowe panele nadwozia były m.in. wyrazem walki o masę. Tej nie dało się jednak dostatecznie obniżyć. Aby zatem Range Rover oferował konieczny poziom bezpieczeństwa, inżynierowie postawili na tarczowe hamulce zamontowane przy kołach obydwu osi. Czteronapęd był przekazywany permanentnie i uzupełniony o mechanicznie włączany reduktor. W efekcie niewiele przeszkód było w stanie zatrzymać Range Rovera. Dbałość o właściwości jezdne poza utwardzonymi szlakami, zaprowadziła jednak inżynierów w ślepą uliczkę. Wysokie auto mocno bujało się podczas jazdy w zakrętach. Zwiększenie stabilności nadwozia stało się faktem w roku 1980. To wtedy prześwit został zmniejszony o 20 mm.
Range Rover praktycznie z miejsca stał się hitem sprzedaży. Zamówienia zaczęły dynamicznie napływać do brytyjskiej siedziby Land Rovera, a to nie było jedyne wyróżnienie. Na początku lat siedemdziesiątych terenówka pojawiła się w Luwrze! Paryska galeria przedstawiała model jako idealny przykład designu industrialnego. Kariera w świecie sztuki była pierwszym krokiem do sławy. Drugim stało się dwukrotne zwycięstwo w Rajdzie Paryż-Dakar oraz fakt, że Range Rover jako jedno z dwóch pierwszych aut na świecie przemierzył obydwie Ameryki wzdłuż.
Jednym z podstawowych założeń konstrukcyjnych było to, że Range Rover musi być napędzany benzynowym silnikiem V8. I tak pod maskę terenówki trafiał motor zapożyczony od Buicka o pojemności 3,5 litra. Jednostka początkowo rozwijała 135 koni mechanicznych. Z czasem moc wzrosła do 155 koni mechanicznych. Czas sprintu do pierwszej setki oscylował w granicy 12 sekund. A wynik był naprawdę dobry w realiach lat siedemdziesiątych. Motor oczywiście był systematycznie modernizowany. Jego pojemność przy okazji kolejnych liftingów rosła.
Diesel V8 zbudowany na bazie benzyniaka – projekt Iceberg
W roku 1979 wystartował pierwszy projekt rozwojowy Range Rovera o nazwie Iceberg. Inżynierowie Land Rovera razem z twórcami Perkinsa postanowili na bazie 3,5-litrowego benzyniaka V8 zbudować… silnik wysokoprężny. Choć zadanie wydaje się karkołomne, zespół osiągnął sukces – niestety jedynie połowiczny. Podczas testów okazało się, że blok motoru nie wytrzymuje zwiększonego ciśnienia pracy. Diesel nie trafił nigdy do produkcji. Opracowane w projekcie Iceberg elementy spotkał jednak całkowicie inny los. Były później wykorzystywane przy budowie innych motorów. I tak 4,2-litrowa V-ósemka otrzymała wzmocniony wał korbowy z prototypowego diesla.
Range Rover wszedł w rok 1981 z kopytem. Marka zaprezentowała bowiem długo wyczekiwane nadwozie 5-drzwiowe. Powodów rozszerzenia oferty było kilka. Po pierwsze dodatkowa para drzwi zdecydowanie poprawiła funkcjonalność kabiny pasażerskiej. Po drugie bez tego pojazd nie miałby dużych szans na sukces za oceanem. A warto wiedzieć, że do ekspansji w Stanach Zjednoczonych Land Rover szykował się coraz większymi krokami.
Na początku lat osiemdziesiątych reorganizacja British Leyland trwała w najlepsze. A to dało zespołowi Range Rovera chwilę rozprężenia, w której mógł się on skupić nie na sztywniackich planach rozwojowych, a realizacji marzeń związanych z modelem. I tak do współpracy nad pierwszą, luksusową wersją terenówki zaproszona została firma Wood & Pickett. Model 5-drzwiowy, który stał się owocem kooperacji, był naprawdę wyjątkowy. Na tyle wyjątkowy, że został wypożyczony przez redakcję Vogue`a – najsłynniejszego magazynu o modzie i był wykorzystany jako tło sesji dla Lancome i Jaeger.
Range Rover zrobił karierę nawet w Vogue`u!
Gazeta z Range Roverem trafiła do kiosków w lutym roku 1981. Praktycznie tego samego dnia zaczęli pojawiać się klienci, którzy byli gotowi zapłacić gotówką i z góry za elegancką wersję brytyjskiego osiłka. Odzew był na tyle duży, że Land Rover musiał zareagować. Firma Wood & Pickett na prośbę brytyjskiego producenta zdecydowała się na stworzenie limitowanej serii tysiąca sztuk luksusowego Range Rovera. Chyba nie trzeba dodawać, że auta sprzedały się praktycznie na pniu! To jednak nie jedyny skutek sesji dla Vogue`a. Nieoczekiwany sukces wersji specjalnej sprawił, że inżynierowie wreszcie zrozumieli, że przyszłością Range Rovera może być tylko i wyłącznie luksus.
Rok 1981 to jednak nie tylko modowa przygoda brytyjskiej terenówki z redaktorami Vogue`a. To również taplanie się w głębokim błocie, wodne przejazdy rwącą rzeką oraz przedzieranie się przez gęste lasy podczas drugiej edycji rajdu Camel Trophy. Auto pojawiło się na trasie jednej z najtrudniejszych wypraw off-roadowych świata i poradziło sobie na piątkę z plusem. W efekcie model polakierowany piaskową żółcią na zawsze wpisał się do kanonu terenowych legend motoryzacji i ugruntował etos Range Rovera jako modelu sprawnie radzącego sobie poza utwardzonymi szlakami.
W roku 1984 Range Rover został po raz pierwszy zaprowadzony do chirurga plastycznego. A szczególnie mocne zmiany dotknęły twarzy auta. Grill otrzymał nie wertykalne, a horyzontalne szczebelki, podczas gdy optyczne obniżenie przodu odbyło się za sprawą dołożenia dolnej części zderzaka. Ciężko mówić, że w połowie lat osiemdziesiątych Range Rover przeżył rewolucję. Lifting bez wątpienia przyniósł jednak skutek – sprawił, że przód terenówki wyglądał nowocześniej i doroślej. Poza tym stał się też ważną cezurą. To od tego momentu prym na rynku przejęły modele 5-drzwiowe, na listę opcji trafiła skórzana tapicerka i automatyczna skrzynia biegów oraz w prasie coraz głośniej pisano o narodzinach terenówki z wnętrzem luksusowej limuzyny.
Range Rover Turbo D – recenzje nie były zbyt pochlebne
Porażka projektu Iceberg sprawiła, że Range Rover został bez silnika wysokoprężnego. A zapotrzebowanie na diesle rosło w Europie. Na szczęście Brytyjczycy mieli plan awaryjny. W roku 1986 kupili od włoskiej firmy VM Motori technologię doładowanego motoru. Jednostka początkowo oferowała 2,4 litra pojemności i 112 koni mechanicznych. Z czasem została rozwiercona do 2,5 litra, co poskutkowało skokiem mocy do 119 koni mechanicznych. Włoskie diesle nie spotkały się z ciepłym przyjęciem rynku. Były krytykowane za niską kulturę pracy i ospałość. Brytyjczycy nie chcieli ich jednak skreślać zbyt szybko.
Początkowo Land Rover starał się ocieplić wizerunek Range Rovera 2,5 Turbo D. Auto pobiło aż 12 rekordów świata, w tym zdobyło tytuł najszybszej terenówki z dieslem oraz terenówki z dieslem, która najdalej zajechała w czasie 24 godzin. Brytyjczycy dwoili się i troili, ale ostatecznie i tak w roku 1992 musieli się poddać. Włoska jednostka została wycofana z produkcji, a jej miejsce zajęła autorska konstrukcja o pojemności 2,5 litra. 111 koni mechanicznych nadal nie czyniło z terenówki demona prędkości. Mimo wszystko rynek dużo lepiej zareagował na motor z brytyjskim rodowodem.
16 czerwca 1987 roku – na dzień przed 17-tymi urodzinami Range Rovera – model zaczął być oficjalnie sprzedawany w Stanach Zjednoczonych. Brytyjczycy otworzyli autoryzowane przedstawicielstwo, przez co kierowcy nie musieli dłużej kupować aut od pośredników. W roku 1989 benzyniak V8 zwiększył swoją pojemność do 3,9 litra. Dzięki temu rozwijał 182 koni mechaniczne. W roku 1993 na ryku zadebiutowała wersja topowa Range Rovera napędzana 4,2-litrową V-ósemką o mocy 200 koni mechanicznych. Rok przed zaprezentowaniem najmocniejszego benzyniaka, w gamie pojawiło się pneumatyczne zawieszenie.
Range Rover Classic – podsumowanie
W roku 1994 na rynku zadebiutowała druga generacja Range Rovera o oznaczeniu P38a. To jednak nie oznacza, że pierwsza przestała być produkowana. Jej montaż trwał przez kolejne dwa lata, jednak pod przydomkiem Classic. I choć rok 1994 stał się symbolem powolnego wycofania się legendy w cień, jeszcze bardziej przyspieszył zmiany. Od tego momentu brytyjska terenówka wprost zaczęła galopować w stronę luksusu. A dzięki temu Range Rover obecny dziś w salonie, mógł się stać symbolem arystokratycznego modelu czarującego wnętrzem limuzyny i jednocześnie świetnie czującego się w błotnych przeprawach.