zamknij
AKTUALNOŚCI

Nissan zbudował latarnię ze zużytych baterii Leafa. Baterii, które są ponoć trwałe…

REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Nissan

Ta historia składa się z dwóch elementów. Pierwszy jest jak najbardziej pozytywny. Japoński producent chce wnieść swoją cegiełkę w odbudowę miasta Namie zniszczonego przez tsunami. Drugi niestety ma nieco gorsze przesłanie. Latarnie, które staną na ulicach japońskiej miejscowości, będą konstrukcyjnie oparte o zużyte akumulatory Leafa. Jakie zużyte akumulatory? Ponoć baterie w modelu, który zadebiutował zaledwie 8 lat temu, wystarczają na długi czas!

Tłem tej historii jest tragedia z marca roku 2011. To wtedy miasto Namie w Japonii nawiedziło trzęsienie ziemi i tsunami – to samo, które doprowadziło m.in. do awarii w elektrowni w Fukushimie. Miejscowość została zniszczona doszczętnie. W związku z tym jej odbudowa cały czas trwa. Teraz swoją cegiełkę do procesu postanowił włożyć także Nissan. Marka rozpoczęła właśnie współpracę z 4R Energy Corporation. Wspólny projekt został nazwany The Reborn Light. Na czym ma polegać pomoc? Firmy z paneli słonecznych i starych akumulatorów wyjętych z używanych Leafów będą budować nowoczesne latarnie uliczne.

Nissan Leaf – baterie staną się budulcem latarni XXI wieku

Nowoczesność tych lamp ma polegać przede wszystkim na tym, że będą mogły działać w całkowitym oderwaniu od sieci elektrycznej. Okażą się samowystarczalne, a wszystko za sprawą ogniw słonecznych, które będą generować prąd i akumulatorów, które w dzień zajmą się magazynowaniem energii, a w nocy jej dostarczaniem do źródła światła. Nissan i 4R Energy Corporation już opracowały prototyp nowoczesnej lampy ulicznej. Ta będzie teraz testowana, a w dalszej części roku rozpocznie się jej produkcja. Od tego momentu nic już nie będzie stało na przeszkodzie, aby urządzenia mogły być montowane na ulicach Namie.

Projekt łączy w sobie dwie funkcje. Z jednej strony promuje innowacyjną inżynierię. W końcu samowystarczalna latarnia uliczna jest niezwykle zmyślnym wynalazkiem. Z drugiej może stanowić inteligentną odpowiedź na pytanie w jaki sposób utylizować zużyte akumulatory pochodzące z aut zasilanych prądem. Innowacyjność niestety prowadzi do pytania. Czy Japończycy czasem nie mówią o tych wyjątkowo wytrzymałych bateriach, o których przeczytać można w materiałach reklamowych Leafa?

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Auta Volvo zaczną się komunikować ze sobą. Jeszcze w tym roku!

Zaraz, zaraz. Przecież Nissan Leaf ma dopiero 8 lat!

Auta elektryczne nie są rynkową nowością. I każdy rozumie, że kiedyś ich akumulatory zużyją się w takim stopniu, że będą się kwalifikować tylko do wymiany. Nie ma się jednak co oszukiwać, wszyscy kierowcy liczą na to że to kiedyś zostanie maksymalnie odsunięte w przyszłość. Nissan natomiast udowadnia, że oczekiwania mogą nie zostać spełnione. Już wkrótce będzie bowiem budować latarnie na bazie zużytych baterii odzyskanych z modelu Leaf. Leaf jednak jest obecny na rynku od roku 2010. A to zaledwie 8 lat! Skoro po tak krótkim czasie Japończycy już dysponują zużytymi akumulatorami i w zasadzie się z tym faktem nie kryją, ciężko mówić o optymistycznym spojrzeniu w elektryczną przyszłość motoryzacji.

Wnioski? Idea samego projektu bez wątpienia jest szczytna. Fajnie, że japońska marka nie skupia się wyłącznie na zarabianiu pieniędzy, a postanowiła przekazać i pieniądze, i czas swoich inżynierów na usuwanie skutków wielkiej tragedii. Ktoś w centrali Nissana ewidentnie jednak nie pomyślał podczas promowania tego faktu. Komunikat naświetlony w taki sposób choć pokazuje wielkie serce szefów japońskiej marki, doprowadza też do dość kłopotliwej sytuacji. Uwidacznia bowiem technologiczne ułomności jednego z najpopularniejszych elektryków na świecie. To się dopiero nazywa czarny PR!

Tagi: bateriebaterie w autach elektrycznychNissanNissan Leafsamochód elektryczny
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ