Deklaracje mówiące o elektryfikacji palety modeli przestały już dziwić. Pod warunkiem jednak, że dotyczą producentów samochodów popularnych. Tym razem na ekologiczne wyznanie zdobyli się przedstawiciele Astona Martina. Od razu możemy też jednak uspokoić. Obok napędów elektrycznych Brytyjczycy nadal widzą w ofercie miejsce dla silników benzynowych!
Rewolucja w gamie Astona Martina zacznie się w momencie, w którym światło dzienne ujrzy produkcyjna wersja nowej Lagondy. Auto zapowiada niesamowicie wyglądający koncept o napędzie elektrycznym. I właśnie napęd elektryczny stanie się integralnym elementem nowego modelu. Limuzyna będzie swojego rodzaju areną eksperymentalną dla brytyjskich inżynierów. A stworzona dla niej technologia posłuży później do elektryfikacji pozostałej części gamy marki.
Fabryczna wersja Lagondy zostanie pokazana w roku 2021. Już cztery lata później udział napędu elektrycznego ma się stać faktem praktycznie w całej gamie Astona Martina. I nie są to jedynie czcze słowa, a deklaracja potwierdzona przez ważnych oficjeli w strukturze brytyjskiej firmy. Podczas spotkania z mediami potwierdził ją m.in. wiceprezes i szef marketingu – Simon Sproule oraz szef działu kreatywnego – Marek Reichman.
E-napęd nie zabije charakteru Astona. Będzie dodatkiem dopasowanym do auta
Elektryfikacja gamy Astonów Martinów na razie jest dość nieśmiałym planem. Inżynierowie brytyjskiej marki są na początku drogi do jej realizacji, zatem szefowie nie chcą zdradzać żadnych szczegółów. Z ich słów można wywnioskować tak naprawdę dwie rzeczy. W pierwszej kolejności sposób pracy e-napędu w konkretnym modelu będzie ściśle dostosowany do charakteru auta. Poza tym Aston na razie nie mówi o wersjach czysto elektrycznych, a jedynie zelektryfikowanych czyli hybrydowych.
Kierunek prac technologicznych z pewnością jest już obrany. A wskazywać może na to rozmowa szefa Astona Martina – Andy`ego Palmera z dziennikarzem The Financial Times sprzed kilku miesięcy. Prezes brytyjskiej firmy powiedział wtedy wyraźnie, że inżynierowie nie będą się wspierać technologią pochodzącą z innych firm w kluczowych sferach. Kluczowe sfery stanowią bowiem trzon nowoczesnych rozwiązań i mają być zarezerwowane wyłącznie dla Astona Martina.
Elektryfikacja oczywiście nie oznacza, że czysty napęd spalinowy zostanie z miejsca wyrzucony do śmietnika. Aston Martin ma go nadal oferować. Wersje hybrydowe staną się bowiem czymś na kształt ekologicznej ceny jaką marka będzie musiała zapłacić za możliwość dalszego oferowania rasowych V-dwunastek i V-ósemek. Poza tym sama Lagonda nie będzie pierwszym elementem elektryfikacji palety modeli. Choć nada e-projektowi tempa, na dwa lata przed jej premierą – dokładnie w roku 2019 – do produkcji ma trafić RapidE.
Elektryczny Aston Martin – pierwszy będzie RapidE
Pierwszy elektryczny Aston Martin na świecie niestety będzie miała pewne ograniczenia. A podstawowym stanie się niewielka ilość sztuk. Brytyjczycy zapowiadają stworzenie zaledwie 155 egzemplarzy. Model nie będzie też projektem samodzielnym. Już dziś wiadomo, że w rolę głównego, technologicznego partnera wcieli się Williams Advanced Engineering.
Skoro produkcja ma być minimalna, po co w ogóle Aston zaprząta sobie głowę RapidE? Po pierwsze dlatego, żeby nie zostać w tyle technologicznego wyścigu. W dobrym tonie jest aby pod koniec drugiej dekady XXI wieku marka luksusowa miała w swojej ofercie auto elektryczne. Po drugie limuzyna otworzy nowe pole technologicznego poligonu doświadczalnego. Brytyjczycy sprawdzą jak ich klienci reagują na tego typu auta i zobaczą jak sama technologia sprawuje się w warunkach codziennej eksploatacji.