zamknij
REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Vauxhall

Cenny czas konieczny do omówienia podstawowych aspektów wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej mija. Niestety jeden z największych sektorów przemysłu w wyspiarskim kraju – motoryzacja – nadal nie wiem na czym stoi. A to sytuacja dość poważna, bowiem całkowity koszt Brexitu dla producentów może sięgnąć 4,5 miliarda funtów. To kwota, której z całą pewnością firmy nie wyciągną ze swoich kieszeni, a pokryją ją i brytyjscy pracownicy, i europejscy kierowcy.

Teraz już dość ewidentnie widać to, że brytyjski rząd nie ma specjalnego pomysłu na wyjście z Unii Europejskiej. Na razie pewne są tylko dwie informacje. Niemalże rok temu Theresa May uruchomiła art. 50 Traktatu Lizbońskiego. Tym samy Wielka Brytania oficjalnie wyjdzie ze wspólnoty dokładnie 29 marca 2019 roku. I choć opuszczenie UE wymaga od Brytyjczyków wynegocjowania całej masy szczegółów związanych chociażby z polityką celną, na razie nie zostało zrobione dosłownie nic. A to sytuacja ekstremalnie niebezpieczna.

Brytyjczykom został nieco ponad rok na dopięcie wszystkich szczegółów. I to niestety może się nie udać. A pozostawienie chociażby kwestii polityki związanej z branżą motoryzacyjną na pastwę losu, okaże się brzemienne w skutkach i będzie wielkim niedopatrzeniem. Decyduje o tym głównie skala zjawiska. W Wielkiej Brytanii zlokalizowanych jest bardzo wiele fabryk motoryzacyjnych. To tam swoje auta montuje Opel, Nissan czy Toyota. Sektor moto generuje zatem aż 13 proc. ogólnego eksportu z wysp oraz stanowi miejsce zatrudnienia w sumie dla 900 tysięcy osób.

Brak ustaleń generuje szereg zagrożeń dla firm sektora moto

Jakie są pobrexitowe zagrożenia dla brytyjskiej branży motoryzacyjnej? Jest ich co najmniej kilka. A pierwsze dotyczy nowej polityki terytorialnej. Według szacunków brytyjskich służb każdego dnia granicę kraju przekracza 1100 ciężarówek, które wiozą komponenty do budowy samochodów. O ile teraz za sprawą strefy Schengen i braku odpraw granicznych mają one ułatwiony dostęp do fabryk, o tyle po brexicie sytuacja znacznie się skomplikuje. To wywinduje koszty transportu i wydłuży czas ewentualnych dostaw. Sytuacja będzie miała zatem odbicie w procesie produkcyjnym.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Volkswagen zacznie być mniej... niemiecki!

Po drugie kluczowym czynnikiem jest oczywiście nowa polityka fiskalna. Może się bowiem okazać, że Wielka Brytania wyjęta z granic wspólnoty zacznie podlegać 10-procentowemu podatkowi nakładanemu na towaru importowane do UE. To albo spowoduje podwyższenie cen samochodów w salonach, albo obniży rentowność brytyjskiej produkcji. Czy jednak 10 proc. to dużo? Według wstępnych szacunków może dać kwotę sięgającą 4,5 miliarda funtów. I w tym momencie pojawia się trzeci czarny punkt.

Brexit – przemysł motoryzacyjny może tego nie przeżyć!

Marki motoryzacyjne nie będą długo akceptowały obniżonego progu zarobków. Prędzej lub później zajmą się zatem optymalizacją kosztów. Firmy, którym brytyjskie montownie zamortyzowały się w toku wcześniejszej produkcji, będą mogły po prostu zwinąć interes z wysp i zawitać do innego, bardziej stabilnego kraju. Przedsiębiorstwa, które jeszcze zarabiają na pełną stopę zwrotu inwestycji, albo obniżą pensje pracowników, albo po prostu zaczną zwalniać część załogi.

Choć temat drożejących nawet o 10 proc. samochodów i widmo zwolnień w sektorze motoryzacyjnym to czarne wizje, najczarniejszego scenariusza jeszcze nie przedstawiłem. A ten dotyczy sytuacji gospodarczej całego państwa. Jeżeli to w wyniku nieprzemyślanego ruchu i późniejszych zaniedbań legislacyjnych zniszczy swoją branże moto, może wpaść w naprawdę poważne kłopoty. Nagle stopnieje mu spora część z 13 proc. eksportu. Do tego Wielka Brytania nie będzie mogła liczyć na wsparcie ze strony partnerów. Na własną prośbę trafi bowiem poza europejski nawias.

Jakieś porady? Tak naprawdę w chwili obecnej rząd brytyjski nie ma już czasu na zastanawianie się. Powinien negocjować i to negocjować z dość uległą postawą. Przed nim niełatwe rozmowy, które nie tylko zadecydują o stylu odejścia Wielkiej Brytanii z europejskiej struktury, ale przede wszystkim mogą uderzyć w przemysł w tym motoryzacyjny i w ten sposób zadecydować o dalszych losach całego państwa. Theresa May musi o tym pamiętać.

Tagi: Brexitprzemysł motoryzacyjnyUnia Europejska
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ