zamknij
AKTUALNOŚCI

PSA ma poważny problem – Opel będzie kosztować koncern miliardy euro!

REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Opel

Wszystko wskazuje na to, że koncern PSA mógł wdepnąć na minę podczas zakupu Opla. A wszystko za sprawą zbyt optymistycznie ujętego planu redukcji emisji szkodliwych związków. Już dziś Francuzi muszą dopłacić do każdej sprzedanej Ampery-e 10 tysięcy euro! A to dopiero początek poważnych kosztów, o których przed sprzedażą niemieckiej marki nie wspomniało General Motors.

Jakiś czas temu w europejskich mediach motoryzacyjnych zaczęła krążyć informacja mówiąca o tym, że Opel po przejęciu przez koncern PSA zaczyna nerwowo regulować politykę sprzedaży modelu Ampera-e. Auto w niektórych krajach na Starym Kontynencie zostało wycofane ze sprzedaży, a w niektórych podrożało o 5 700 euro (prawie 24 tysiące złotych!). Zachowanie Francuzów było niezrozumiałe. A przynajmniej do teraz. Reuters w najnowszym raporcie ujawnia skąd wzięła się dość drastyczna reakcja PSA. I sytuacja jest naprawdę poważna!

Ampera ze stratą 10 tysięcy euro – a to dopiero początek!

Okazuje się, że do każdej sprzedanej Ampery-e Opel – czyli teraz już PSA – musi dołożyć dokładnie 10 tysięcy euro. To astronomiczna kwota, która pod dużym znakiem zapytania stawia sens oferowania elektrycznego hatchbacka i pod jeszcze większym znakiem zapytania stawia radość z ewentualnego sukcesu modelu. Czemu zatem poprzedni właściciel – General Motors podjął decyzję o produkcji amerykańsko-niemieckiego eko-pojazdu? Chodziło o normy emisji spalin.

W roku 2021 w Europie w życie wejdą restrykcyjne przepisy określające emisję szkodliwych związków. Te nie będą jednak dotyczyć poszczególnych motorów, a średniej emisji wyliczonej dla sprzedanej przez daną firmę floty pojazdów w ciągu roku. Aby obniżyć ogólny wskaźnik produkcji szkodliwych gazów w Oplu, General Motors zdecydował się dopłacać do elektryka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Amerykanie nie zapomnieli wspomnieć o tym przyszłym kontrahentom z PSA.

Według raportu Reutersa nie tylko o tym szefowie GM nie poinformowali francuskiego nabywcę Opla. W oficjalnych rozmowach nie padła też deklaracja mówiąca o tym, że podczas wyliczania potencjalnej wartości emisji w roku 2020 przeszacowany był udział w sprzedaży modeli zasilanych motorami wysokoprężnymi. Co więcej, Amerykanie przekonywali Francuzów, że według szacunków przekroczenie normy będzie delikatne – na poziomie 3,7 grama. A tą niewielką wartość spokojnie nadrobią modernizując paletę silnikową.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Opel Corsa GSi powraca! Legenda lat osiemdziesiątych znów trafi na drogi

Jaki jest stan faktyczny? Zdaniem informatorów Reutersa PSA nie ma żadnego zamiaru dopłacać do Ampery-e. Właśnie dlatego winduje jej cenę lub wycofuje auto z rynku (tak stało się np. w Norwegii). Dodatkowo Francuzi przygotowali własne wyliczenie dotyczące przekroczenia nowej normy europejskiej. Ich raport jest jednak powalający. Zamiast ustalonych przez nowe europejskie przepisy 95 gramów na kilometr, analiza mówi o wartości sięgającej w przypadku Opla 105 gramów.

Tylko 10 gramów, a kary sięgną miliardów euro

Tak potężna różnica po pierwsze nie daje dużych szans nadrobienia strat w ciągu krótkiego okresu. Po drugie wiąże się z karą opiewającą nawet na kwotę miliarda euro! Warto w tym momencie przypomnieć, że za całego Opla PSA zapłaciło przeszło 2,2 miliarda euro. Francuzi są wściekli na francuskiego kontrahenta – jednocześnie żadna ze stron konfliktu nie chce potwierdzić problemów. Reuters nieoficjalnie dowiedział się jednak, że wkrótce mogą wystartować rozmowy arbitrażowe. Na ich mocy PSA chce zażądać od General Motors odszkodowania w kwocie od 600 do 800 milionów euro.

PSA z całą pewnością nie odpuści walki o odszkodowanie. Francuzi czują się mocno oszukani. Szczególnie że o kwestię spełniania nowych norm emisji pytali wielokrotnie i otrzymywali zapewnienia, że nie będzie to stanowiło problemu. To jednak nie jedyne zadanie stawiane przed koncernem w najbliższych kilkudziesięciu miesiącach. PSA ma również zamiar powalczyć o wyniki Opla. Tym bardziej, że mają jeszcze chwilę – deadline mija bowiem pod koniec roku 2021.

Nieco ponad trzy lata to niezbyt długi czas, zatem Francuzi muszą działań naprędce. Stworzyli nowy plan, który jest oparty nie o przynoszącą straty Amperę-e, a elektryczne wersje Corsy, Grandland X i Crossland X. Przyspieszony został też proces ujednolicania technologii platform podłogowych i jednostek napędowych z markami Citroen i Peugeot. Teraz proces ma zostać przeprowadzony do roku 2024 – a więc zakończy się trzy lata wcześniej niż zakładano pierwotnie.

Tagi: Grupa PSAOpelOpel w rękach PSAPSA
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ