zamknij
REKLAMA
Fot. Materiały Toyota

Wizytówką Toyoty stały się samochody hybrydowe. Już niedługo może się to jednak zmienić. Japończycy pracują właśnie nad elektryczną ekspansją. I plany brzmią naprawdę imponująco. Gama wystartuje bowiem już w roku 2020 i finalnie ma się składać nawet z 10 modeli! To jednak nie koniec, bo do napędu wykorzystywana będzie bateria oparta o… półprzewodniki. I w przypadku Toyoty ciężko przyjąć, że deklaracja została wykonana na wyrost.

Toyota zaczęła przygodę z modelami niskoemisyjnymi jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych. I o ile dekadę temu hybrydy były wystarczająco ekologiczne chociażby w Europie, o tyle dziś rynek oczekuje czegoś więcej. Wodór? To bez wątpienia interesująca technologia. Z drugiej strony musi jeszcze minąć sporo czasu zanim jej cena spadnie na tyle, że klienci zaczną masowo kupować auta zasilane ogniwem paliwowym i te będą miały szansę na przejęcie roli dominującej. A to był wyrazisty sygnał dla Japończyków, że konieczne jest jednoczesne wdrożenie prac nad pojazdami czysto elektrycznymi. Te jak widać były prowadzone w pełnej tajemnicy.

Elektryczna rewolucja Toyoty zacznie się w roku 2020

Przedstawiciele japońskiej marki przedstawili strategię rozwojową na najbliższe lata. I pierwszym jej krokiem stanie się prezentacja w roku 2020 elektrycznej wersji modelu C-HR. Także w przyszłym roku dalekowschodni producent pokaże inną innowację, a mianowicie baterię opartą o półprzewodniki. Bardzo ważnym elementem elektrycznej rewolucji w gamie Toyoty stanie się opracowanie specjalnej platformy podłogowej e-TNGA we współpracy z inżynierami Subaru. Ta będzie dostosowana do potrzeb zasilania prądem, da możliwość zastosowania przedniego, tylnego lub czteronapędu, a do tego pozwoli na zbudowanie nawet dziesięciu modeli samochodów.

Za sprawą wszechstronności na rynku do roku 2025 zadebiutować mogą takie e-pojazdy jak kompakt zbudowany razem z Suzuki, średniej wielkości crossover i SUV, średniej wielkości sedan i minivan czy duży SUV opracowany razem z Subaru. A to jeszcze nie koniec planów. Perspektywa czasowa zarysowana przez Toyotę oczywiście ma dość konkretny kształt. Pierwszym z kluczowych punktów jest rok 2025. To wtedy Japończycy chcieliby sprzedawać rocznie nawet 5,5 miliona zelektryfikowanych modeli, przy czym aż milion miałby mieć napęd wodorowy. Już w roku 2050 marka chciałaby w stu procentach przejść na napęd zeroemisyjny.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Przyszłość nie należy do elektryków, a wodoru! Tak twierdzi Mercedes

Samochód elektryczny Toyoty. Czy ten plan ma szansę?

Na pierwszy rzut oka plany Toyoty wydają się – delikatnie mówiąc – nieco zbyt rozdmuchane. Warto jednak pamiętać o tym, że te same słowa można było powiedzieć przeszło dwie dekady temu, gdy Japończycy prezentowali pierwszego Priusa. Wtedy – choć nikt tak naprawdę nie potrzebował niskoemisyjnego auta, a więc warunki dla projektu były dużo bardziej niekorzystne – udało się. Czemu zatem teraz dalekowschodnia marka miałaby nie doprowadzić swojego planu do końca?

Tagi: napęd wodorowysamochód elektrycznyToyota
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ