Nieznajomość prawa kosztuje. I to często bardzo wiele. Świetnym tego przykładem jest kwestia obowiązkowego ubezpieczenia OC pojazdów mechanicznych. Już sama kara za brak OC dla wielu będzie poważnym obciążeniem domowego budżetu. To jednak niewielki problem przy kosztach, jakie możemy ponieść, gdy nieubezpieczonym samochodem spowodujemy wypadek. Należne odszkodowanie możemy spłacać nawet do końca naszego życia. Jak informuje Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, wciąż ponad 1200 kierowców płaci za spowodowanie wypadku w minionym stuleciu.
Mandat za brak ważnej polisy OC przy możliwych innych konsekwencjach finansowych wydaje się śmieszną karą. Pamiętajmy, że kontrolujący nas policjant ma obowiązek zgłosić do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego fakt braku ważnego ubezpieczenia OC. A to wiąże się z karą od 800 do nawet 4 tys. zł w zależności od czasu pozostawania bez OC. Choć nie każdy ma tego świadomość, obowiązek posiadania ważnego OC dotyczy wszystkich właścicieli samochodów. Nawet gdy nie są one użytkowane i stoją np. w garażu bądź u mechanika.
Co więcej, coraz częściej UFG wykrywa nieubezpieczonych kierowców poprzez analizę swojej bazy ubezpieczeniowej. Dlatego coraz więcej osób dziwi się, gdy przychodzi do nich wezwanie do zapłaty całkiem niemałych kwot.
Chęć oszczędności, słaba pamięć czy głupota?
Oszczędności z niezapłacenia ubezpieczenia OC są niczym przy kosztach, jakie możemy być zmuszeni ponieść. Już sama kara za brak OC jest kilkukrotnie wyższa. Prawdziwe problemy zaczynają się jednak w momencie, gdy kierowca nieubezpieczonego auta spowoduje wypadek. Przepisy są bowiem tak skonstruowane, że ofiarom wypadku odszkodowanie wypłaca UFG, a następnie w postępowaniu regresowym dochodzi zwrotu poniesionej kwoty od sprawcy wypadku. Warto tu dodać, że w takiej sytuacji odszkodowanie będą zmuszeni zapłacić solidarnie sprawca wypadku oraz właściciel nieubezpieczonego auta.
A odszkodowanie nie obejmuje wyłącznie naprawy uszkodzonego pojazdu, czy kosztów wynajmu auta zastępczego, bądź utraty wartości auta, jak ma to miejsce w przypadku odszkodowania po kolizji. W wypadkach dochodzą jeszcze koszty leczenia poszkodowanych, w tym leki, i rehabilitacja czy nawet dojazdy do placówek medycznych, jak również ich utracone zarobki (obecne i przyszłe), renty (wypłacane czasem do końca życia ofiar wypadku), zadośćuczynienie dla poszkodowanych w wypadku oraz ich najbliższych.
Kilkudziesięcio- a nawet kilkusettysięczne odszkodowania (największe problemy pojawiają się, gdy są ciężko poszkodowane osoby) nie są niczym wyjątkowym w takich sytuacjach. Dla wielu osób oznacza to konieczność spłaty zobowiązania przez wiele lat. Dla lepszego zobrazowania skali tego problemu, warto dodać, że wciąż ponad 1200 osób oddaje do Funduszu odszkodowania za wypadki spowodowane w latach 90. Łącznie są oni winni jeszcze ok. 33 mln zł, a najstarszy przypadek dotyczy zdarzenia z 1991 r.
To jednak nie wszystko. Na koniec minionego roku UFG prowadził w sumie 16,4 tys. spraw regresowych, w których sprawcy wypadków są winni łącznie 211 mln zł. Z roku na rok liczba takich spraw rośnie, co oznacza większą skuteczność Funduszu, ale równocześnie wciąż duży odsetek kierowców poruszających się bez ważnego OC. Rok wcześniej do egzekucji z tytułu spraw regresowych było 27 mln zł mniej. W większości tego typu spraw spłata zadłużenia trwa od kilku do kilkunastu lat. Często kończy się na drodze postępowania egzekucyjnego.
Młodzi bardziej nieświadomi
Jak pokazują statystyki, bez OC zdecydowanie częściej decydują się młodzi kierowcy. Problem w tym, że to również młodzi częściej są sprawcami wypadków drogowych – przed skończeniem 30 lat aż 60 proc. kierowców ma już na swoim koncie wypadek. Przerażający jest jeszcze inny fakt. Zaledwie 66 proc. młodych kierowców zgadza się ze stwierdzeniem, że ubezpieczenie OC jest ważne…
Aby jeszcze bardziej uzmysłowić problem, warto przytoczyć jedną z ostatnich spraw prowadzonych przez UFG. W wypadku zginął jego sprawca, 20-letni kierowca, a jego kolega, również 20-latek, do końca życia najprawdopodobniej pozostanie w stanie wegetatywnym. Auto nie posiadało polisy OC. Sęk w tym, że należało do jeszcze innej osoby. Suma wypłaconych odszkodowań już przekroczyła 4 mln zł. Miesięczna renta wypłacana przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny wynosi kilkanaście tysięcy złotych. Cały czas toczy się postępowanie regresowe wobec właściciela pojazdu.