zamknij
REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Bridgestone

Chyba nie ma warunków drogowych wymarzonych do zmiany przebitego koła. Jeżeli jednak mielibyśmy wskazać pogodę, przy której montaż zapasu jest prawdziwym koszmarem, z pewnością byłaby to aura zimowa. Opady śniegu, niska temperatura i mokra opona sprawią, że źle będziecie wspominać tą przygodę drogową. Czy jest sposób, który w stu procentach przypadków pozwoli uniknąć takiej sytuacji? Jak najbardziej. I zaraz o nim opowiemy.

Statystyki nie pozostawiają żadnych złudzeń. Około 60 proc. wszystkich kierowców w Europie w ciągu ostatnich czterech lat złapało gumę. Prawdopodobieństwo, że kolejną ofiarą gwoździa pozostawionego na drodze staniesz się właśnie ty, jest zatem naprawdę wysokie. Producenci motoryzacyjni oczywiście rozumieją, że każdy może przebić oponę podczas jazdy. Dlatego już na etapie produkcji przygotowują swoje samochody na takie scenariusze. Jeszcze dwie dekady temu najpopularniejszym rozwiązaniem było umieszczenie pełnowymiarowego zapasu w bagażniku.

Pełnowymiarowy zapas jest rozwiązaniem o tyle wygodnym, że kierowca po dokonaniu przekładki koła, może normalnie kontynuować jazdę do celu. W zasadzie powinien pojechać do wulkanizatora tylko po to, żeby naprawić lub wymienić uszkodzoną oponę leżącą w bagażniku. Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku tzw. koła dojazdowego. Dojazdówka z założenia jest przeznaczona do tego, aby pokonać na niej niewielki dystans z niewielką prędkością, który dzieli położenie samochodu od najbliższego zakładu wulkanizacyjnego. Tam mechanik naprawi oponę pełnowymiarową, a koło dojazdowe ponownie trafi do bagażnika.

Zestaw naprawczy to półśrodek – nawet mniej niż półśrodek

Swojego czasu – szczególnie marki premium – zaczęły stawiać na zestawy naprawcze. To nic innego niż zbiorniczek kleju i kompresor. Kompresor ma za zadanie wtłoczyć pod ciśnieniem substancję klejącą do wnętrza opony. Płynna łata powinna uzupełnić uszkodzenie i pozwolić na kontynuowanie jazdy do najbliższego zakładu wulkanizacyjnego. Rozwiązanie może wydawać się wygodne, jednak tylko na pierwszy rzut oka. Po pierwsze zestaw naprawczy na nic się zda przy czymś więcej niż punktowym uszkodzeniu. Po drugie wykonanie całego zabiegu chwilę trwa i wcale nie odbywa się intuicyjnie.

Bez względu na fakt jak skuteczne bywają lub nie metody dawane kierowcom przez producentów, na każdego wymieniającego przebite koło na drodze czeka jeszcze jedna przeszkoda. Mowa oczywiście o pogodzie. Pół biedy jeżeli prowadzącemu przyjdzie złapać kapcia w słoneczny dzień w lipcu. Tragedia jeżeli przebije oponę akurat wtedy, gdy na zewnątrz na dobre zadomowiła się zima. To oznacza grabiejące od mrozu ręce, postój na poboczu wypełnionym śniegiem lub jeszcze gorzej błotem pośniegowym oraz noszenie brudnej opony, która wcześniej w złych warunkach musiała pokonać parę kilometrów.

A lista nieszczęść wcale nie musi się na tym kończyć. Może się okazać, że mimo iż kierowca będzie gotowy na zimową zmianę ogumienia, do tej wcale nie dojdzie. Czemu? Zdarza się, że producenci zamiast umieścić zapas pod podłogą bagażnika, zlokalizują go w specjalnej windzie umieszczonej na podwoziu. A odpięcie windy i wyjęcie koła leżąc na mokrej nawierzchni kierowca może uznać za zbyt drastyczny scenariusz.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Opona nowa, ale z recyklingu! A to jeszcze nie koniec…

Poczekaj na assistance… nawet kilka godzin

Choć zimowa wymiana opony naprawdę nie brzmi zachęcająco, wcale nie stanowi jedynej opcji dla kierowcy. Oczywiście wygodny użytkownik auta zawsze może zadzwonić po pomoc drogową. Jej wsparcie będzie oznaczało jednak fakturę opiewającą na nawet kilkaset złotych i czas oczekiwania na poziomie kilku godzin. Ostateczna kwota zależy od tego, w jak niedostępnym rejonie dojdzie do awarii. Drugim scenariuszem jest wyposażenie samochodu w specjalne ogumienie.

Pisząc o specjalnym ogumieniu mamy na myśli opony pozwalające na kontynuowanie jazdy po przebiciu. Te pozwalają na kontynuowanie podróży z nieco mniejszą prędkości i często w zakresie 80 kilometrów. W tym samym czasie nie wymagają od kierowcy praktycznie żadnej uwagi, a sama utrata ciśnienia w oponie nie ma wpływu na sterowność pojazdu. Co dalej? Następnego dnia właściciel auta może podjechać do wulkanizatora np. naprawić uszkodzone ogumienie. Odporność na przebicie to też gwarancja wielkiego bezpieczeństwa. O ile w przypadku koła zapasowego ilość przebitych opon ma kolosalne znaczenie, o tyle tutaj nie ma już żadnego. Gdy zatem przebite zostanie ogumienie dwóch kół, jazda dalej będzie możliwa.

Z pewnością motoryzacyjni sceptycy powiedzą w tym momencie, że odporne na przebicie opony są dużo droższe od standardowego ogumienia. To jednak nie do końca prawda. Ostateczna cena zależy od systemu, na który zdecyduje się kierowca. Przy klasycznych run flatach konieczny jest zakup nie tylko specjalnych opon, ale i felg z dedykowanymi rantami. Są jednak systemy, w których ogumienie odporne na przebicie zakłada się na klasyczne obręcze – dobrym przykładem jest Bridgestone DriveGuard. A tą okoliczność powinni docenić właściciele wszystkich samochodów popularnych.

Cena? To żaden argument!

Jak wygląda cena ogumienia odpornego na przebicie? Obecnie około 30 proc. rynku ogumienia w Polsce to rozmiar R16 205/55. Przyjmijmy go zatem za bazowy dla naszego porównania cenowego. Przy takiej wielkości koszt zakupu jednej sztuki opony Bridgestone DriveGuard to około 300 złotych. A to właściwie nie tak dużo. Kwota łapie się w średnią wyznaczoną dla ogumienia zimowego sprzedawanego w ramach segmentu premium oraz wygląda tym bardziej atrakcyjnie, że w jej ramach kierowca otrzymuje eksploatacyjny spokój i nie musi się obawiać złapania gumy.

Kierowcy podczas eksploatacji auta szczególnie cenią sobie wygodę! A wartość ta odnosi się nie tylko do wyposażenia, awaryjności i serwisu, ale także ogumienia. Jednym z wygodniejszych pomysłów na nowe opony są takie, które okazują się „odporne na przebicie”. W efekcie kierowca podczas podróży nie musi w żaden sposób przejmować się utratą ciśnienia oraz może po prostu kontynuować jazdę. Co ważne, ogumienie odporne na przebicie nie jest droższe od klasycznego, może być stosowane niemalże w każdym aucie i nie wymaga już specjalnych rantów w felgach. A to pozostawia niewielkie pole do popisu dla sceptyków.

Tagi: opony zimoweprzebicie oponyprzebita opona
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ