zamknij
REKLAMA
Fot. Materiały prasowe Toyota

Toyota mniej więcej od końca lat dziewięćdziesiątych idzie pod technologiczny prąd. Nie inaczej jest i tym razem. Gdy firma wypromowała samochody hybrydowe, bierze się za kolejny pomysł. A jest nim rynkowa popularyzacja pojazdów zasilanych ogniwem wodorowym. Zeroemisyjność w takim wydaniu brzmi naprawdę świetnie. Czy jednak jest realna szansa na to, że pojazdy wodorowe kiedyś staną się tanie? Toyota twierdzi, że tak właśnie będzie za 10 lat.

Toyota ma swoją wizję elektromobilności. Bo o ile doskonale zdaje sobie sprawę z konieczności przechodzenia na napęd zeroemisyjny, nie do końca przemawiają do niej samochody bateryjne. To na szczęście żaden problem. W chwili obecnej producent stawia w końcu przede wszystkim na hybrydy. Te drastycznie obniżają emisję szkodliwych związków, a do tego dobrze spisują się w codziennej eksploatacji. Co jednak będzie dalej? Japończycy chcą postawić na samochody elektryczne, jednak zasilane nie z baterii a ogniwa wodorowego.

Technologia ogniwa wodorowego brzmi dość ciekawie. Auto jest bowiem wyposażone w pokładową elektrownię. Ta w czasie pracy łączy ze sobą cząsteczki wodoru i tlenu. W wyniku reakcji chemicznej wytwarzana jest energia, a jedynym skutkiem ubocznym staje się wydalenie do środowiska stuprocentowo czystej wody! A to nie koniec zalet. Bo ten typ napędu nie potrzebuje ładowania pokładowych baterii. Korzysta w końcu ze zbiornika z wodorem, którego tankowanie trwa dokładnie tyle, co tankowanie paliwa.

Auto wodorowe z ceną hybrydy – historię zaczął Mirai

W chwili obecnej technologia wodorowa nie jest tania. Pierwszy seryjnie produkowany samochód zasilany ogniwem – Toyota Mirai – kosztowała w momencie premiery 66 tysięcy euro. A to całkiem sporo jak na sedana segmentu D. Kiedy wartość ta może stopnieć? Matt Harrison – szef marketingu europejskiego oddziału marki ocenia, że ceny aut wodorowych powinny zrównać się z cenami hybryd w perspektywie 10 lat. Stanie się tak przy okazji prezentacji trzeciej generacji zeroemisyjnego układu napędowego.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ  Używana hybryda za 40 tysięcy? Jest z czego wybierać!

Gdyby podobna deklaracja padła z ust przedstawicieli BMW, Opla czy Renault, pewnie spowodowałaby jedynie uśmiech politowania. Czemu pracownikom japońskiej marki można wierzyć? Aby przekonać się o ich uporze w promowaniu zaawansowanych technologii napędowych, warto przypomnieć sobie historię hybryd. Toyota wprowadziła je na rynek w sytuacji, w której dosłownie nikt w nie wierzył w jej sukces. W ciągu 22 lat zdominowały one wyniki europejskiej sprzedaży marki, firma stała się hegemonem na rynku pojazdów spalinowo-elektrycznych, a do tego drastycznie spadła cena technologii. Harrison twierdzi, że jej wartość spadła aż o 75 proc. w porównaniu z rokiem 1997.

Tagi: Hybrydanapęd wodorowyToyota
Kuba Brzeziński

Autor Kuba Brzeziński

Czasami racjonalista, czasami pedantyczny wielbiciel abstrakcji. Ceni wolność i niezależność. Niepoprawny miłośnik samochodów, który wierzy, że pod masą śrubek i mechanizmów kryje się dusza. Poza tym dziennikarz - motoryzacyjny oczywiście.

DODAJ KOMENTARZ