Nie od dziś wiadomo, że Chińczycy dysponują kapitałem, który chętnie inwestują w światowe firmy. Jednym z dobrych przykładów jest chociażby Geely. Marka ma już w swoim portfolio samochodową część Volvo oraz udziały w Volvo produkującym ciężarówki, Lotusie, Protonie i Mercedesie. Szef firmy w wywiadzie udzielonym kilka dni temu zapewnia jednak, że na razie wstrzymuje się z dalszymi zakupami. Ponoć jego apetyt chwilowo się nasycił.
Geely nie jest firmą ze specjalnie długą tradycją obecności na rynku. Przedsiębiorstwo powstało w roku 1986 i początkowo zajmowało się produkcją… chłodziarek. W roku 1992 zaczęło tworzyć części do motocykli, a od roku 1994 całe motocykle. Na rynek samochodów osobowych chińska firma weszła dopiero w roku 1998. I tak naprawdę od tamtej pory systematycznie rośnie jej pozycja na rynku światowym. Nie jest to jednak zasługą ich pojazdów, a raczej imperialistycznych zapędów kapitału.
Być może samochody z logo Geely są znane, jednak tylko i wyłącznie w Chinach. W Europie czy Stanach Zjednoczonych nikt nie słyszałby nawet tej nazwy, gdyby nie spektakularne zakupy producenta. A wszystko zaczęło się w roku 2010 od bardzo głośnego przejęcia Volvo od Ford Motor Company. Transakcja była omawiana przez przedstawicieli obydwu firm w sumie przez dwa lata. I choć była warta 1,8 miliarda dolarów i tak właściwie jedynie zaostrzyła apetyt azjatyckiego tygrysa.
Za same udziały w Volvo Geely zapłaciło ponad 5 miliardów dolarów
Już w roku 2013 Geely zdobyło kolejny przyczółek w Europie – kupiło The London Taxi Company. Po tej transakcji marka przycichła na kilka lat po to, aby udać się na dość intensywne zakupy w latach 2017 i 2018. Co wtedy padło łupem chińskiego inwestora? Za 3,3 miliarda dolarów firmy kupiła sporą ilość udziałów w Volvo produkującym ciężarówki, pakiet akcji Lotusa oraz 49,9 proc. akcji Protona. To jednak nie był koniec. Kilka dni temu na torcie pojawiła się bowiem wisienka!
Doniesienia mówiące o tym, że Geely interesuje się akcjami Mercedesa pojawiały się od kilku tygodni. Niemiecka marka potwierdziła nawet, że Chińczycy zwrócili się z oficjalną ofertą do centrali. Ta została jednak odrzucona. I gdy świat motoryzacyjny myślał, że na tym sprawa się skończy, szef Geely – Li Shufu kupił na wolnym rynku prawie 10 proc. akcji Daimlera, stając się tym samym największym udziałowcem w firmie. Wielkość udziałów to jedno. Drugie zaskoczenie dotyczyło skali inwestycji. Transakcja opiewała bowiem na blisko 9 miliardów dolarów!
Światowy rynek motoryzacyjny dostrzegł niepohamowany apetyt Geely. W efekcie wszyscy zaczęli pytać o to, która marka jako kolejna może paść łupem Chińczyków. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że na razie firma zatrzymała swoją ekspansję. Taka przynajmniej deklaracja padła z ust samego Li Shufu podczas wywiadu udzielonego Bildowi.
Geely – przejęcie udziałów w Daimlerze na razie nic nie zmienia
Powracając jednak do Daimlera, co tak właściwie oznacza przejęcie 10 proc. udziałów przez Geely? Zdaniem szefa marki na razie nie zmienia się nic. Li Shufu nie ma nawet zamiaru ingerować w umowy o współpracy, które Mercedes podpisuje z innymi chińskimi partnerami. Czemu? Odpowiedź jest dość prosta. Biznesmen widzi w tych porozumieniach nie tylko szansę dla Mercedesa, ale i Geely. Przepływ technologii może być bowiem korzystny dla każdej ze stron.
Podczas rozmowy z niemieckimi dziennikarzami szef i właściciel Geely zdradził też m.in. w jaki sposób została sfinansowana transakcja zakupu udziałów Daimlera. Część z 9 miliardów dolarów pochodziła z prywatnych środków Li Shufu. Część została jednak pożyczona w zachodnich banków, jednak bez opowiadania o szczegółach transakcji. Biznesmen zaprzeczył też jakoby jakiekolwiek środki pochodziły od chińskiego rządu.