Dzisiejsze diesle pozostawiają nieco do życzenia. Są pełne nowoczesnego osprzętu, który często już przy symbolicznych przebiegach naraża kierowcę na astronomiczne koszty napraw. Oczywiście wysoka awaryjność silników wysokoprężnych nie jest standardem. Na rynku zdarzają się wyjątki i to je postanowiliśmy wyłapać. Zobaczcie auta warte maksymalnie 30 tysięcy złotych wyposażone w motory diesla, które możecie kupować praktycznie w ciemno!
Honda Accord VII 2,2 i-CDTi – solidnie i rodzinnie!
Honda Accord siódmej generacji ma serię zalet. Choć stylizacja auta jest postępowa, nadal zawiera wystarczającą porcję elegancji. Poza tym za sprawą zawieszenia wielowahaczowego przedniej i tylnej osi Japończyk prowadzi się wyśmienicie oraz ma opinię jednego z najtrwalszych modeli w segmencie D. W kabinie Accorda znajdzie się wystarczająca ilość miejsca dla czterech pasażerów, bagażnik natomiast w przypadku sedana ma 456 litrów, a kombi 518 litrów. Jeżeli połączyć Hondę z dieslem 2,2 i-CDTi, kupujący otrzyma naprawdę dobry samochód dla rodziny.
Silnik wysokoprężny jest samodzielnym dziełem inżynierów z Japonii. Ci na tyle ambitnie podeszli do tematu jego opracowania, że teraz motor praktycznie nie chce się psuć. Problemy najszybciej sprawia koło pasowe, ewentualnie filtr cząstek stałych. I tak do przebiegu na poziomie 300 tysięcy kilometrów. Co więcej, jednostka ma wyjątkowo małą turbodziurę, pracuje niezwykle kulturalnie i nie brakuje jej mocy. 140-konny silnik 2,2 i-CDTi rozpędza Accorda do pierwszej setki w 9,4 sekundy. W cyklu miejskim spalanie oscyluje w granicy 7,2 litra oleju napędowego.
Volkswagen Golf VI 1,6 TDI – legenda nadal w świetnej formie
Po wielkiej wpadce z awaryjnymi silnikami 2,0 TDI z początku produkcji, Niemcy dosyć szybko pozbierali się i pokazali klasę. Motor 1,6 TDI jest wyjątkowo oszczędny, oferuje przyzwoite osiągi, a do tego praktycznie się nie psuje! W przypadku Golfa szóstej generacji 105-konna jednostka pozwala na osiągnięcie pierwszej setki w 11,3 sekundy. W cyklu miejskim zapotrzebowanie na paliwo nie powinno przekroczyć 5,7 litra, a trasie 3,9 litra oleju napędowego. Diesel 1,6 TDI jest wrażliwy na jakość tankowanej ropy. A to właściwie jedyne obostrzenie do przebiegu na poziomie 250 – 300 tysięcy kilometrów.
Czemu jednostka wysokoprężna stanowi dobrą parę z Golfem? Chociażby dlatego, że samemu kompaktowi Golfa również nie brakuje zalet. Auto jest wyjątkowo chwalone przez ośrodki badające awaryjność, a do tego oferuje sporą przestrzeń w kabinie, jest funkcjonalne i często naprawdę dobrze wyposażone. A budżet ustalony na maksymalnie 30 tysięcy złotych pozwala na zakup egzemplarza wyprodukowanego między 2010 a 2012 rokiem. Warto uważnie przeglądać ogłoszenia. Kupujący bez problemu powinien znaleźć Golfa z polskiego salonu z pewną historią serwisową.
Alfa Romeo 159 2,0 MultiJet – liczy się nie tylko uroda
Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych używany samochód z logo Alfy Romeo stanowił gwarancję nagminnych problemów serwisowych. Na szczęście w XXI wieku Włosi wzięli się trochę do pracy i zdecydowanie poprawili jakość. Oczywiście model 159 nie jest równie bezawaryjny jak legendarny Mercedes W124, ale większość trapiących go awarii dotyczy tanich w naprawie drobiazgów. Poziom zadowolenia z zakupu dodatkowo poprawić może wybór 2-litrowego diesla MultiJet. Co jest jego problemem? Przede wszystkim usterki zaworu EGR oraz w przypadku eksploatacji głównie miejskiej filtr cząstek stałych. A to naprawdę krótka lista jak na nowoczesnego ropniaka.
Wysokoprężna Alfa nie będzie często zaglądać do serwisu, a do tego zapewni satysfakcję podczas jazdy. 170-konna jednostka dysponuje momentem obrotowym na poziomie 360 Nm. A to wartość wystarczająca, aby rozpędzić sedana do pierwszej setki już w 8,8 sekundy. Włoski silnik diesla ma jednocześnie mocno stonowany apetyt. W cyklu miejskim powinien spalać około 7 litrów oleju napędowego. Ceny Alfy Romeo 159 szybują do 28 – 29 tysięcy złotych. Za tą kwotę kierowca może pozwolić sobie na auto z ostatnich lat produkcji – tj. rocznika 2009 lub 2010.
Podczas zakupu 159-tki warto trzymać emocje na smyczy. Tak, włoski sedan wygląda niesamowicie i może zauroczyć klasycznym wnętrzem, mimo wszystko wymaga gruntownego sprawdzenia. Bardzo mało modeli z rynku wtórnego pochodzi z polskiego salonu, jeszcze mniej nie miało powypadkowej przeszłości.
Volvo S40 II 2,0 HDi – Szwed z francuskim sercem
Volvo S40 drugiej generacji spodobało się kierowcom praktycznie w dniu premiery. Choć auto otrzymało nowoczesną stylizację, nadal było w niej czuć charakterystyczny, szwedzki klimat. Do tego w kabinie pojawiła się zawieszona w powietrzu konsola centralna, jakość materiałów była wysoka, a wyśmienity układ jezdny został zapożyczony z Focusa. Wady? Sedan przede wszystkim nie jest największym autem w swoim segmencie. W końcu na tylnej kanapie lepiej nie sadzać wysokich osób, a kufer mieści przeciętne 404 litry bagażu.
W dniu prezentacji auta – tj. w roku 2004 – sytuacja Volvo była nieco skomplikowana. Marka należała do Forda, a Ford z kolei mocno współpracował w kwestii silników diesla z koncernem PSA. Właśnie dlatego pod maskę V40 drugiej generacji trafił 2-litrowy silnik diesla opracowany przez Francuzów. 136-konna jednostka stanowi wyśmienity wybór. Ma wystarczającą krzepę – rozpędza sedana do setki w 9,5 sekundy, spala w mieście 7,6 litra oleju napędowego, a do tego psuje się niezwykle rzadko. W regularnie serwisowanych egzemplarzach zazwyczaj psuje się zawór EGR. Usterki wtryskiwaczy czy turbosprężarki nie zdarzają się wcześniej niż po pokonaniu 250 tysięcy kilometrów.
Toyota Auris I 1,4 D-4D – nowa jakość, a wybór nadal pewny
Auris pierwszej generacji wzbudził spore kontrowersje podczas prezentacji. Przede wszystkim fani japońskiej marki nie rozumieli czemu hatchback segmentu C przestał nazywać się Corolla. Poza tym ich zdziwienie budziło rozdmuchane, okrągłe i niezbyt urodziwe nadwozie. Jako że auto zostało naszpikowane rozwiązaniami znanymi z Toyoty, mimo wszystko kierowcy nie kręcili nosem. Kupowali model na potęgę i był to strzał w dziesiątkę. Auris ma już parę lat, to jednak nie przeszkadza zadbanym egzemplarzom w byciu absolutnie bezawaryjnymi.
Jednym z lepszych wyborów silnikowych w kompaktowej Toyocie jest małolitrażowy diesel 1,4 D-4D. Motor pamiętający jeszcze czasy Corolli E12 w roku 2008 przeszedł gruntowną modernizację. Ta dodała mu nieco nowoczesnego osprzętu – m.in. piezoelektryczne wtryskiwacze, jednak nie popsuła jego wysokiej trwałości. W zadbanych egzemplarzach przede wszystkim pada złącze przy zaworze EGR. Reszta osprzętu bezawaryjnie służy na dystansie dochodzącym do 300 tysięcy kilometrów. Co ważne, motor nie posiada dwumasowego koła zamachowego!
90-konny diesel rozpędza Aurisa do pierwszej setki w 11,9 sekundy. Do tego spala w mieście zaledwie 5,6 litra oleju napędowego. W budżecie ustalonym na maksymalnie 30 tysięcy złotych kupujący może wybrać Toyotę nawet z 2010 lub 2011 roku. Warto poszukiwać ofert z przysalonowych komisów. W takim przypadku auto w większości przypadków ma pewną historię oraz pofabryczną gwarancję producenta.