Mają zwiększony prześwit, są świetnie wyposażone oraz oferują ekskluzywną kabinę znaną normalnie z limuzyn. W latach dziewięćdziesiątych luksusowe SUV-y z uwagi na astronomiczną cenę pozostawały jedynie w sferze marzeń. Prawie dwie dekady na rynku zrobiły jednak swoje. Dziś każdy z modeli ujętych na liście można kupić już za 20 tysięcy złotych. Tylko czy warto? Przede wszystkim trzeba być świadomym jednego – w życiu, w tym także w motoryzacji, nie ma nic za darmo!
Mercedes klasy M W163 – gwiazda wielkiego ekranu!
W latach dziewięćdziesiątych marketingowcy Mercedesa byli absolutnymi mistrzami. Nie mogli wymyślić dla pierwszego luksusowego SUV-a lepszej akcji promocyjnej, niż występ w kultowym już filmie „Zaginiony Świat: Jurassic Park”. Gdy auto pojawiło się w salonach sprzedaży w roku 1997, przed ich drzwiami z miejsca ustawiły się kolejki. Skutek był prosty do przewidzenia – amerykańska fabryka dosyć szybko przestała wyrabiać się z realizacją zamówień. Choć Mercedes ML jeszcze przed premierą stał się kinową gwiazdą, na szczęście miał więcej zalet poza sławą. Oferował przepastną listę wyposażenia dodatkowego, napęd na cztery koła, przestronną kabinę oraz 633-litrowy bagażnik.
Bazowa wersja klasy M generacji W163 kosztowała w roku 2000 przeszło 253 tysiące złotych. Dzisiaj – prawie dwie dekady później – model można spokojnie kupić poniżej 20 tysięcy złotych. Cena SUV-a zdecydowanie stopniała. Niestety zakup ma pewne wady. Auta używane często są dalekie od ideału. Najbardziej dalekie od ideału są jednak zazwyczaj diesle. A ich naprawy nie należą do przyjemnych. Ceny turbosprężarek zaczynają się od 2447 złotych, kół zamachowych od 2446 złotych oraz wtryskiwaczy od 1252 złotych. Pojedynczy wahacz do zawieszenia wielowahaczowego kosztuje minimum 347 złotych.
BMW X5 E53 – nowoczesny SUV z klasycznym spojrzeniem
Szefowie BMW zielenieli z zazdrości patrząc na sukces Mercedesa klasy M. Dosyć szybko jasne stało się zatem to, że muszą wystawić rynkowego rywala. Prace nad autem potrwały do roku 1999. To wtedy światło dzienne ujrzał SUV opatrzony stylizacją retro. Sylwetka auta stanowiła połączenie elementów klasycznych z nowoczesnością. Mieszanka choć nieoczekiwana, była niezwykle stylowa i z miejsca przypadła do gustu kierowcom. Kupujących nie odstraszyła nawet wysoka cena – za BMW X5 trzeba było zapłacić minimum 260 tysięcy złotych.
Bawarska recepta na SUV-a była całkowicie inna od tej, którą wykorzystał Mercedes. X-piątka generacji E53 jest autem dużo bardziej sportowym o dużo lepiej dopracowanych właściwościach jezdnych. Na szczęście inżynierowie nadal nie zapomnieli o praktyczności. Kabina mieści cztery dorosłe osoby, a bagażnik 465 litrów. Wśród modeli wycenianych obecnie na maksimum 20 tysięcy złotych, dominują auta wyposażone w 3-litrowego diesla. Choć jednostka jest mało oszczędna, stanowi konstrukcję dopracowaną. Mimo wszystko lata eksploatacji i setki tysięcy kilometrów mogły zrobić swoje. Dzisiaj z pewnością nie będzie zatem bezawaryjna.
Co gorsze, to nadal auto segmentu premium, a w segmencie premium jedno mimo wieku się nie zmienia. Ceny części zamiennych są zaporowe! Turbosprężarka kosztuje minimum 3086 złotych, filtr cząstek stałych 2421 złotych, pojedynczy wtryskiwacz Boscha 1347 złotych, a amortyzator w układzie pneumatycznym 1784 złote.
Volvo XC90 I – szwedzki mistrz praktyczności
Nie ma się co oszukiwać, Volvo XC90 pierwszej generacji nie jest najprzystojniejszym samochodem w swojej klasie. Być może Szwedzi nie do końca dopracowali stylistykę, w zamian zaoferowali kierowcom mistrzowski poziom rozplanowania przestrzeni! Silnik umieszczony poprzecznie pozwolił na maksymalne wydłużenie kabiny pasażerskiej. Dzięki temu SUV-em podróżować może nawet 7 pasażerów. Jednocześnie przy komplecie osób kufer nadal mieści 483 litry bagażu. A to wynik naprawdę wyjątkowy! W konfiguracji 5-osobowej pojemność bagażnika rośnie do 613 litrów, a 2-osobowej 1837 litrów.
Co niezwykle ważne w aucie rodzinnym, Volvo XC90 I zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa każdemu z pasażerów. Potwierdzeniem tego jest nota pięciu gwiazdek przyznana przez instytut Euro NCAP.
Używane Volvo najczęściej jest skonfigurowane z 2,4-litrowym silnikiem diesla. Słabszy wariant rozwija 163, a mocniejszy 185 koni mechanicznych. Obydwie wersje nie gwarantują imponujących osiągów. 5-cylindrowa jednostka nie jest też mistrzem oszczędnej jazdy. Mimo wszystko ma zasadniczą zaletę w postaci wysokiej trwałości. Czy ta jest jednak aktualna do dziś? XC90 zadebiutowało 15 lat temu, a po takim czasie nawet w trwałym dieslu coś musi się zacząć psuć. A to oznacza wysokie rachunki. Dla przykładu pojedynczy wtryskiwacz kosztuje minimum 905 złotych, koło zamachowe co najmniej 2427 złotych, a ceny zaworów EGR startują od 1030 złotych!
Lexus RX XU10 – luksusowe SUV-y z Japonii
Koncepcja leżąca u podstaw Lexusa RX jest nieco skomplikowana. Japończycy tworząc pierwszego w swojej historii SUV-a chcieli połączyć wyższy prześwit znany z terenówek, luksusową kabinę charakterystyczną dla limuzyn oraz praktyczność nadwozia kombi. O ile z pomysłem japońskich projektantów jak najbardziej można dyskutować, o tyle jedno w przypadku tego auta jest niezaprzeczalne. Mowa o ogromnym sukcesie sprzedażowym. Czemu zatem używanych RX-ów pierwszej generacji jest niewiele w ogłoszeniach? Auto było popularne, jednak głównie w Stanach Zjednoczonych. Dopiero kolejne generacje poradziły sobie również na Starym Kontynencie.
Lexus RX XU10 ma serię zalet. Największa dotyczy jednak naprawdę dopracowanej konstrukcji. Zestaw prostych i trwałych silników gwarantuje bezproblemowość napędu, a układ elektryczny został wykonany z typowo japońską precyzją. Niestety używane auta mogą mieć nawet 19 lat. A to oznacza, że prędzej lub później coś się w nich zepsuje. Typowe i najczęściej wymieniane elementy są dostępne w sklepach motoryzacyjnych i to za naprawdę rozsądne sumy. Problem pojawi się w momencie, w którym konieczna okaże się wymiana części nietypowej, dostępnej wyłącznie w ASO. Wizytę w salonie kierowca Lexusa z pewnością zapamięta na długo. I to nie tylko z powodu miłej obsługi…
Kia Sorento I – Korea w niezbyt udanym natarciu!
Nieco po cichu i nieco tylnymi drzwiami do segmentu dużych SUV-ów w roku 2003 wkradli się również Koreańczycy. Kia Sorento pierwszej generacji nigdy nie stała się wielkim hitem sprzedaży w Europie. A zadecydowało o tym co najmniej kilka czynników. Przede wszystkim ciężka stylizacja. Nadwozie prezentowało się topornie, brakowało mu designerskiego smaku oraz było narysowane zdecydowanie zbyt prostą linią. Lista wad poszerzała się po zajrzeniu do kabiny pasażerskiej. Tam szczególnie raziły materiały wykończeniowe niskiej jakości.
Choć Kia Sorento I występowała z silnikami benzynowymi, w Europie zdecydowana większość sprzedanych egzemplarzy korzysta z napędu jednostki wysokoprężnej 2,5 CRDi. Ta nie była ani dynamiczna, ani do końca oszczędna, ani niestety trwała. Właściciele koreańskich SUV-ów skarżyli się na awarie sterowników silnika i pomp wysokiego ciśnienia, nagminne nieszczelności układu wtryskowego, wycieki oleju oraz uszkodzenia wałków rozrządu. Co z cenami części? Te mimo koreańskiego rodowodu auta, nie wyglądają mocno atrakcyjnie! Koło zamachowe może kosztować nawet 4644 złote, cena pojedynczego wtryskiwacza startuje od 1035 złotych, podczas gdy za zawór EGR trzeba zapłacić minimum 1271 złotych.