autofakty.pl

Ideały piękności. Nie musisz nimi jeździć, wystarczy na nie patrzeć!

najładniejsze samochody

Samochód to nie tylko środek transportu. To często członek rodziny, który potrafi działać na emocje i chwytać za serce. Dziś postanowiliśmy stworzyć listę aut, które poruszają za sprawą swojej urody. Nie będą to jednak modele wyjątkowo drogie, a zapożyczone wprost z naszych dróg. Przykład? W zestawieniu nie zabraknie francuskiego indywidualisty, sportowca ze Szwecji czy typowej, włoskiej piękności. Już nigdy więcej nie miniesz tych pojazdów obojętnie!

Fiat Coupe – bo Włosi wiedzą co to styl!

Fiat Coupe został oficjalnie pokazany światu w roku 1993. I praktycznie z miejsca zrobił furorę! Linia nadwozia jest trochę geometryczna i za razem wybitnie stylowa. Widać, że projektanci przemyśleli ułożenie każdej krzywizny i w ten sposób stworzyli projekt, którego nie powstydziłyby się takie domy mody jak Armani czy Prada. W latach dziewięćdziesiątych Coupe był najmodniejszym, motoryzacyjnym dodatkiem na świecie. Niestety Włosi nieco przecenili swoją pracę. Auto kosztowało prawie 42 miliony lirów. To w przeliczeniu daje kwotę na poziomie 90 tysięcy złotych, a właściwie 900 milionów ówczesnych złotych. Za tą sumę w połowie lat dziewięćdziesiątych można było kupić cztery i pół Poloneza lub trzy Ople Astry.

Fot. Materiały prasowe Fiat

Stylizacji Fiata Coupe dotyczy pewna ciekawa historia. Nadwozie zostało zaprojektowane przez Centro Stile Fiat, a konkretnie przez pracującego w ośrodku Chrisa Bangle. Tak, to ten sam człowiek, który kilka lat później zrujnował design marki BMW wprowadzając  na rynek toporne i po prostu brzydkie modele serii 7 generacji E65 oraz serii 6 generacji E60. Projekt wnętrza nie jest pracą samodzielną Fiata. Konsolę zaprojektowała Pininfarina.

Najśmieszniejsze w historii Fiata Coupe jest to, że po latach nie tyle autem nie trzeba, co nie da się jeździć. W latach dziewięćdziesiątych Włosi nie słynęli z bezawaryjnych samochodów. Nie inaczej jest też i z Coupe. Co gorsze, większość używanych egzemplarzy ma lata świetności daleko za sobą. A to sprawia, że co krok ujawniają kolejną usterkę. To na szczęście w obliczu estetycznej uczty traci jakiekolwiek znaczenie. W końcu w życiu nie wszystko musi być racjonalne.

Citroen C6 – nie próbuj zrozumieć, pokochaj!

Gdy Francuzi w roku 2005 pokazali produkcyjną wersję modelu C6, świat motoryzacyjny wreszcie uwierzył, że po latach nudy Citroen powraca do stylistycznej formy. Nowa limuzyna choć nieporównywalna pod względem formy, koncepcją przypomina legendarnego już XM-a i DS-a. Co to oznacza? Mniej więcej całkowicie wystrzelony w kosmos koncept auta, które ma w nosie praktyczność i funkcjonalność, a stawia tylko i wyłącznie na wysmakowanie linii, finezję kształtów i nietuzinkowość formy. Citroen C6 to przede wszystkim smukły i nisko poprowadzony przód, cudowna linia boczna z chromowaną oblamówką okien oraz elegancki tył z niesamowitą, wygiętą szybą.

Fot. Materiały prasowe Citroen

W samych superlatywach można opowiadać także o wnętrzu. Tutaj projektanci postawili na prostotę oraz czystość stylistyczną. Wnętrze idealnie pasuje do segmentu E, ma jednak jeszcze inną, wielką zaletą. Dosłownie miażdży swoich konkurentów pod względem komfortu – a wszystko za sprawą zawieszenia hydropneumatycznego. Możliwość wyboru jednego z 16 ustawień sprawia, że Citroen C6 może poruszać się po wybojach, a jego pasażerowie i tak będą w stanie pić gorącą herbatę wprost z porcelanowych filiżanek bez obawy, że napój wyleje się.

Idealne dopełnienie francuskiego dzieła sztuki motoryzacyjnej stanowi wolnossący silnik o pojemności 3 litrów. Benzyniak zaprojektowany w oparciu o architekturę V6 pracuje z właściwą dozą dystynkcji, a do tego oferuje 211 dosyć ospałych koni mechanicznych.

Volvo C70 I – lekcja stylu ze Szwecji

Szwedzi na początku lat dziewięćdziesiątych postanowili powrócić do koncepcji nadwozia typu coupe. I trzeba przyznać, że zrobili to w naprawdę wielkim stylu! Model C70 pierwszej generacji został zaprezentowany w roku 1996 podczas targów motoryzacyjnych w Paryżu. I nietrudno stwierdzić, że miejsce idealnie pasowało do auta. W końcu stylowe nadwozie prezentowało się dokładnie tak, jakby zaraz miało trafić do jednego z butików światowych marek modowych ze stolicy Francji.

Fot. Materiały prasowe Volvo

C70 korzysta z akcentów świetnie znanych z Volvo. Inspirację innymi modelami widać w przedniej części nadwozia oraz kabinie pasażerskiej. Elementy te zostały jednak zestawione z mocno wysmakowanym i smukłym nadwoziem. Co w świetle skostnienia panującego w latach dziewięćdziesiątych w ofercie szwedzkiej marki można odczytać wyłącznie jako śmiało wizję, której należy się szacunek. Kierowcy niestety nie zrozumieli przesłania Volvo. C70 prezentowało się o niebo lepiej od konkurentów ze stajni BMW czy Mercedesa. Mimo wszystko nigdy nie stało się hitem sprzedaży. Produkcja auta trwała od roku 1997 do 2005.

Renault Clio V6 – od segmentu B do supersamochodu!

Czasami w życiu jest tak, że uroda nie jest czymś oczywistym. Czasami pojęcie piękna całkowicie wyrywa się szeroko utartym schematom. I tak właśnie było w przypadku Renault Clio V6. Choć baza do prac nad autem – Clio drugiej generacji nie jest samochodem, w którym można zakochać się bez pamięci. Już zabudowana i mocno usportowiona karoseria całkowicie zmienia odbiór. Hatchback wygląda trochę tak, jakby przeszedł terapię sterydami. Tylko że zbudowana w ten sposób muskulatura jest wybitnie stylowa. Tak stylowa, jakby projektowała ją sama Coco Chanel.

Fot. Materiały prasowe Renault

Poza tym Renault Clio V6 to auto, na które zdecydowanie lepiej jest patrzeć z jeszcze jednego powodu. Na drodze miniaturowy bolid okazuje się dziki i nieprzewidywalny! 3-litrowy benzyniak zamontowany w miejscu tylnej kanapy przekazuje na tylne koła 230 lub 255 koni mechanicznych. A to wystarczająca ilość mocy, aby auto po swojemu chciało interpretować krzywiznę zakrętu. Clio V6 daje masę frajdy podczas jazdy, ale jest też wymagającym przeciwnikiem. Warto o tym pamiętać.

Jeden z najbardziej szalonych pomysłów w historii francuskiej firmy trafił na deski kreślarskie w roku 1998. Już rok później ujrzał światło dzienne. Produkcja Renault Clio V6 trwała od 2001 do 2005 roku. W tym czasie fabrykę firmy Alpine opuściło jedynie 2935 egzemplarzy. A to sprawia, że już za kilka lat model stanie się białym krukiem na rynku wtórnym!

Alfa Romeo 166 – liczy się przede wszystkim… styl!

Ciężko byłoby zbudować listę najpiękniejszych limuzyn świata bez wpisania na nią Alfy Romeo 166. Auto zaprojektowane przez Waltera de`Silvę pokazuje wielki, designerski kunszt. Na tyle wielki, że nie warto stawiać go koło konkurentów z segmentu E, bo ci dosyć szybko zalaliby się rumieńcem wstydu. Topowa Alfa jest powabna. Dodatkowo zalotnym krokiem pokonuje ulice miast i przyciąga spojrzenia kierowców nawet dziś – po 19 latach od oficjalnej premiery.

Fot. Materiały prasowe Alfa Romeo

O stylu Alfy 166 świadczy nie tylko stylizacja nadwozia. To też cudowne akcenty, które ukrywają się pod jego krzywiznami. Dla przykładu na konsoli centralnej na próżno szukać uchwytów na napoje. Projektanci o nich zapomnieli? Nie, nie chcieli zaburzać stylowej linii deski rozdzielczej. Kolejnym dziełem sztuki – dosłownie! – jest 3,2-litrowa V-szóstka montowana pod maską. Na widok chromowanych rur dolotu każdemu kierowcy „zaświecą się oczy”. Co więcej, benzyniak choć ma nieposkromiony apetyt, powarkuje na przechodniów prawdziwie arystokratycznym basem.

Czemu mimo wszystko Alfa 166 nie stała się hitem sprzedaży? Włoska marka nie słynęła w tym czasie z trwałości. Kupujący bali się jednak nie tylko ciągłych wizyt w warsztacie, ale również potężnego wskaźnika utraty wartości!

Exit mobile version