Ekologia na rynku motoryzacyjnym łamie kolejne tabu i wdziera się na coraz to nowe pola działania. Jednym z nieodkrytych dotąd terenów była konstrukcja Jeepa Wranglera. Tą jednak hybryda plug-in zdobędzie już w roku 2020. Pomysł bez wątpienia jest innowacyjny. Powoduje jednak, że w głowach fanów modelu krąży tylko i wyłącznie jedno pytanie. Mianowicie czemu? Dziś opowiemy historię udanej prezentacji i nowatorskiego, choć niezbyt udanego pomysłu.
Premiera nowego Jeepa Wranglera podczas targów motoryzacyjnych w Los Angeles stanowiła dobry sygnał dla fanów modelu. Po pierwsze pokazała, że marka cały czas widzi w terenówce sprzedażowy potencjał. A to pozwoli jej funkcjonować w gamie jeszcze przez długie lata. Po drugie inżynierowie choć oczywiście unowocześnili konstrukcję auta, nawet na chwilę nie zapomnieli o przekazywanym od dekad DNA. A tak przynajmniej wydawało się do dziś. Dziś bowiem okazało się, że w ciągu kilku lat zadebiutuje wersja… plug-in hybrid.
Jeep Wrangler plug-in hybrid – na serio?
Choć pomysł wydaje się być absurdalny, nie jest jedynie ideą, która tli się w głowach inżynierów. To raczej plan, który jest w stu procentach zatwierdzony przez władze amerykańskiej marki i teraz wystarczy czekać na jego wdrożenie w życie. A dowód może stanowić oficjalna wypowiedź szefa Jeepa – Mike`a Manleya.
Ten w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że zelektryfikowana wersja Wranglera jest nieunikniona i dosyć dobrze wpisuje się w przyszłość marki, która coraz mocniej zacznie iść w kierunku oszczędności i obniżenia emisji szkodliwych związków.
Co ciekawe, deadline na zaprezentowanie e-wersji nie jest wcale długi. Według zapewnień przedstawicieli marki samochód ma ujrzeć światło dzienne już pod koniec roku 2019. Dzięki temu miałby szansę trafić do sprzedaży w roku 2020. Na razie ciężko mówić o konkretnym kształcie układu napędowego. W kuluarach mówi się jednak o pewnym rozwiązaniu.
Część środowiska za przykład hybrydy, która mogłaby się stać częścią Jeepa Wranglera, podaje napęd znany z Chryslera Pacifica. Mowa o połączeniu brzmiącej niezwykle ekologicznie, 3,6-litrowej V-szóstki z agregatem elektrycznym. Z tym pomysłem jest jednak pewien problem. Masywny benzyniak raczej nie zmieści się pod maską Jeepa. Właśnie dlatego inżynierowie mają ponoć zastąpić V-szóstkę 2-litrowym motorem doładowanym. W ten sposób hybryda stanie się dużo bardziej kompaktowa.
Pomysł: innowacyjny i kontrowersyjny!
Elektryczny Wrangler pewnie mizernie sprawdzi się w terenie. Tylko czy każdy Jeep porusza się po bezdrożach? Z całą pewnością nie zabraknie kierowców, którzy kupią kontynuatora amerykańskiej legendy tylko po to, żeby jeździć nim po modnych centrach dużych miast. A w takim przypadku hybryda plug-in naprawdę mogłaby się sprawdzić. Oczywiście słowo mogłaby jeszcze nie oznacza, że plan jest dobry. Bo w rzeczywistości jest wręcz przeciwnie! Stanowi zbyt mocną ingerencję w formułę terenówki i raczej nigdy nie powinien być brany pod uwagę przez władze marki.
Każdy doskonale rozumie to, że w XXI wieku emisja szkodliwych związków w autach odgrywa kluczową rolę. Tylko czy rzeczywiście restrykcje muszą dotknąć nawet żywe legendy? Tutaj już rodzi się znak zapytania. Takie samochody jak Wrangler mogłyby stanowić pewien wyjątek. I to wyjątek, który nie będzie miał dużego znaczenia dla wyników ogólnych firm motoryzacyjnych. Bowiem średnią emisję podawaną w przeliczeniu na jedno auto można postarać się nadrobić uekologicznianiem innych modeli mniej naładowanych emocjonalnie. Szkoda, że Amerykanie tak nie pomyśleli…