autofakty.pl

Tesla już polecała. Które auta warto wysłać w kosmos zaraz za nią?

samochód w kosmosie

Unikalna akcja wymyślona przez Elona Muska zainspirowała nas do działania. A więc gdy czerwona Tesla Roadster zawisła w kosmosie, postanowiliśmy wziąć na warsztat całą historię motoryzacji i wskazać kilka aut, które spokojnie mogłyby podążyć jej śladami. Jakie były kryteria wyboru? Bardzo różne. Niektóre samochody wybraliśmy dlatego, że najnormalniej w świecie nie chcielibyśmy ich już więcej oglądać. Niektóre wskazaliśmy po to, żeby móc się nimi pochwalić przed obcymi cywilizacjami. Zobaczcie naszą listę. Przy każdym z aut podajemy krótką motywację wyboru.

Alfa Romeo Montreal – dzielmy się pasją, niech kosmos ją zobaczy!

Jeżeli kiedykolwiek będziecie tworzyć kanon najcudowniej wyglądających coupe na świecie, nie możne w nim zabraknąć Alfy Romeo Montreal. Nadwozie stworzył Marcello Gandini pracujący dla Bertone. I moim zdaniem powinien dostać Oscara za design! Intergalaktycznego Oscara nawet powiem! Mimo iż model był produkowany w latach siedemdziesiątych, jego uroda jest na tyle ponadczasowa, że nawet dziś nietrudno byłoby wam znaleźć młodzieńca, który chciałby mieć to włoskie auto na plakacie nad swoim łóżkiem. Wyślijmy je zatem w kosmos. Dzielmy się swoją pasją.

Fot. Materiały prasowe Alfa Romeo

Klasyczna forma coupe z długą maską została połączona z tyłem wykonanym w stylu fastbacka. To jednak dopiero początek. O wielkiej sile Alfy świadczą bowiem detale. Z tyłu cudownie wygląda mocne ścięcie linii i dwie, chromowane końcówki układu wydechowego mocno wystające poza obrys nadwozia. Z boku uwagę skupiają idealnie pasujące wloty powietrza zarysowane zaraz za drzwiami. Z przodu projektant częściowo zasłonił światła gustowną kratownicą. Dzięki temu coupe nabiera nieco groźnego, ale też i zalotnego spojrzenia.

Toyota Mirai – E.T. go home!

Toyota Mirai jest jednym z najnowocześniejszych samochodów dostępnych obecnie na rynku światowym. A recepta na jego innowacyjność dotyczy w głównej mierze układu napędowego. Sedan czerpie moc z silnika elektrycznego, który pobiera energię z… pokładowej elektrowni. I niech generowanie prądu nie kojarzy się wam ze szkodą dla środowiska. W Toyocie nie ma o tym mowy! Elektrownia przybiera bowiem formę ogniwa wodorowego. W jego wnętrzu odbywa się łączenie cząsteczek wodoru i tlenu. W ten sposób powstaje energia i najprawdziwsza na świecie woda. Nie ma żadnych szkodliwych związków.

Fot. Materiały prasowe Toyota

Czemu wybrałem akurat Mirai? Spójrzcie tylko na to auto. Już po jego wyrazie twarzy widać, że źle się czuje na ziemi. Wysyłając Toyotę w kosmos, odesłalibyśmy ją więc tam, skąd z całą pewnością musiała przyjść.

Marauder – bezpieczeństwo level kosmiczny!

Zabiera na pokład nawet 10 osób, waży 10 ton, może mieć sześć kół napędowych, a do tego wynosi pojęcie bezpieczeństwa na całkowicie nowy poziom! Paramount Marauder jest w stanie wytrzymać wybuch 8 kg trotylu pod kadłubem, 14 kg trotylu pod kołami, a ostrzał z pocisków kalibru do 12,7 mm nie zrobi na nim żadnego wrażenia. Gdyby wysłać pancerną terenówkę do ośrodka Euro NCAP na badanie, podczas testu zderzeniowego najpierw przebiłby się przez betonowy blok, a następnie ścianę hangaru i był w stanie jechać dalej. Już na widok jego groźnego nadwozia pracownicy instytutu przyznaliby mu maksymalną notę 5 gwiazdek!

Fot. Materiały prasowe Paramount

A najlepsze w Marauderze jest to, że gdyby ktoś postanowił go wysłać w kosmos, byłaby to najprostsza operacja na świecie. Wystarczyłoby przyczepić do nadwozia zestaw rakiet wynoszących na orbitę, a następnie zapalić lont. Pancernej terenówce z całą pewnością nic by się nie stało podczas podróży przez atmosferę bez żadnej kapsuły zabezpieczającej.

Bugatti Chiron – lepiej go wyślijmy, bo inaczej…

Chiron to jeden z najcudowniejszych samochodów, jakie kiedykolwiek jeździły po cywilnych drogach. To kawał precyzyjnej inżynierii przemieszanej z porażającą wręcz pasją. Inaczej nie da się bowiem opisać auta, które jest napędzane 8-litrowym silnikiem W16 wyposażonym w cztery turbosprężarki. Moc? Ta sięga 1500 koni. To dokładnie tyle, ile ma 15 Focusów wyposażonych w bazową wersję silnika 1,0 EcoBoost. Prędkość maksymalna? Abstrakcyjne wręcz 463 km/h. A wiecie co w tym wszystkim jest najlepsze? Wcale nie musicie mieć licencji na prowadzenie promu Enterprise, żeby móc zasiąść za jego kierownicą. Wystarczy wam prawo jazdy kategorii B, no i oczywiście – co już jest nieco gorsze – jakieś… 2,9 miliona euro luźnych środków.

Fot. Materiały prasowe Bugatti

W sumie powstanie tylko 500 Chironów. To bardzo limitowana seria. Mimo wszystko opłaca się wysłać jednego z nich w kosmos – tak dla czystej zapobiegliwości. Co mam na myśli? Bugatti jest na tyle wspaniałe, że jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusz, w którym mógłby się stać powodem najazdu obcej cywilizacji na ziemię. Bo chyba nie sądzicie, że ufoludki pogardziłyby taką maszyną. Uprzedźmy zatem ich ruch i dajmy im to, co z pewnością będą chcieli mieć – nawet potencjalnie!

SsangYong Rodius – Koreańczycy tak na serio?

Rodius został zaprezentowany w roku 2004 i stał się mieszanką naprawdę ciekawych elementów. Z jednej strony to idealne auto dla rodziny! Ma blisko 850-litrowy bagażnik i wzorowo przestronną kabinę. Z drugiej łączy silniki diesla z logo Mercedesa ze stylizacją stworzoną przez ucznia prestiżowego Royal College of Art w Londynie. Podczas miksowania elementów coś jednak poszło nie tak. I to bardzo nie tak! SsangYong okazał się bowiem motoryzacyjnym paszkwilem, którym po prostu nie da się jeździć.

Fot. Materiały prasowe SsangYong

Pierwsze zastrzeżenie dotyczy stylizacji. Podczas „podziwiania” nadwozia łzy aż same napływają do oczu. I jedynym co można zrobić z Rodiusem, to poklepać go po garbatych plecach, a następnie zaprowadzić do dzwonnicy katedry Notre-Dame. Kolejne uwagi odnoszą się do tragicznej jakości wykonania, głuchego układu kierowniczego i wreszcie słabych osiągów. Co SsangYong miałby zatem robić w kosmosie? Przede wszystkim zniknąłby nam z oczu!

Ford Pinto – gości trzeba witać ciepło. Nawet bardzo ciepło!

Ford Pinto nigdy nie był przesadnie ładny, wyjątkowo funkcjonalny czy ambitnie szybki. To przykład przezroczystego auta, które po prostu miało sprawdzić się podczas codziennej eksploatacji i przypaść do gustu maksymalnie dużej rzeszy klientów. Tylko tyle. Czy hatchback rzeczywiście spodobał się kierowcom? Z całą pewnością tak. W ciągu 9 lat produkcji Amerykanie sprzedali przeszło 3 miliony sztuk.

Fot. Materiały prasowe Ford

I choć na pierwszy rzut oka pomysł wysyłania Pinto w kosmos może wydawać się irracjonalny, w tym szaleństwie jest pewna metoda. Mały Ford miał jeszcze jedną cechę, o której wcześniej nie wspomniałem. Podczas uderzenia w tył natychmiast stawał w płomieniach – sprawa wyszła na jaw w roku 1974. Jak to jednak ma się do misji kosmicznej? Ford stałby się naszym zabezpieczeniem na wypadek inwazji obcej cywilizacji. Krążyłby wokoło ziemi i był czymś na kształt butelki z koktajlem Mołotowa zachowanej specjalnie na przywitanie złowrogich przybyszy.

Lancia Stratos – nie zatrzymujmy tej piękności tylko dla siebie!

Lancia Stratos już w latach siedemdziesiątych stała się prawdziwą legendą. I to nie tylko za sprawą ograniczonej produkcji, elitarnego charakteru, wściekłej V-szóstki i faktu, że przez trzy lata z rzędu dosłownie zamiotła rywali na rajdach. Przede wszystkim dlatego, że wyglądała wprost powalająco! Już jedno spojrzenie na seksowne coupe z Włoch wystarczyło, aby twarze europejskich młodzieńców zalewały się rumieńcem. A takiej piękności nie możemy zatrzymać tylko dla siebie. Niech obce cywilizacje też zobaczą jak tworzy się samochody, które budzą wielkie emocje.

Fot. Materiały prasowe Lancia

Za projektem nadwozia Lancii stoi Bertone. Pierwsze szkice auta powstały już pod koniec lat sześćdziesiątych. Niestety włoskie studio miało wtedy poważne problemy finansowe, a kasa przedsiębiorstwa świeciła pustkami. Mimo wszystko szefowie Bertone zobaczyli w Stratosie wielki potencjał. Właśnie dlatego zaciągnęli kredyt, a zdobyte w ten sposób środki przeznaczyli na realizację prototypu. Pomysł na auto szybko podłapał Fiat. Kupił prawa do projektu, wyposażył go w logo Lancii i 2,4-litrowy silnik Ferrari. Jednym słowem majstersztyk!

Opel Vectra A – hmmm… nijaki i prawie przezroczysty!

Jeżeli są jakieś samochody, które w perfidny sposób sprowadzają swoją rolę wyłącznie do beznamiętnego transportowania ludzi z punktu A do punktu B, z całą pewnością są to wszystkie Vectry generacji A. Linia nadwozia po prostu jest. Niczego innego nie da się bowiem powiedzieć o zestawie prostych krawędzi składających się w ułożoną i nijaką formę. Drugim aktem tego dramatu jest kabina pasażerska. W niej czuć nie tyle lata osiemdziesiąte, co totalny brak pomysłu. To zestaw guzików i pokręteł, których w żaden sposób nie da się polubić. A jeszcze gorzej dzieje się w momencie, w którym zasiądziecie za kierownicą Opla. Powiedzieć o układzie kierowniczy, że jest gumowaty to jak powiedzieć nic. Zawieszenie? Jest na tyle miękkie, że auto bierze zakręty rysując asfalt lusterkami.

Fot. Materiały prasowe Opel

Wysyłając Vectrę A w kosmos wcale zatem nie chodzi o to, żeby się nią chwalić. Najlepiej wysłać ją w taki zakątek wszechświata, w którym nikt i nigdy więcej nie będzie musiał jej oglądać. A powiem jeszcze więcej. Razem z Oplem klasy średniej wyślijmy jej twórców. Tak w ramach przykładnej kary i jednocześnie nauczki dla innych!

Mercedes CL 65 AMG – akumulator o dużej sile

Mercedes CL generacji C215 jest dość niepozorny. Wygląda jak dwudrzwiowa S klasa, której Niemcy dla niepoznaki zamiast zespolonych lamp z przodu zamontowali światła typu okular. W środku jest tak samo dziadkowaty i tak samo przepełniony tandetnym, błyszczącym drewnem jak czterodrzwiowy odpowiednik segmentu F! Ma jednak pewien akcent, który sprawia że w swoim czasie był jednym z najwspanialszych samochodów świata. A akcentem tym jest silnik. W wersji CL 65 AMG potężna maska ukrywa 6-litrowy benzyniak. Posiada on 12 cylindrów ustawionych w układzie V, dwie turbosprężarki, 612 koni mechanicznych i aż 1000 Nm momentu obrotowego. Auto mogłoby być jeszcze mocniejsze, Mercedes jednak celowo ograniczył jego potencjał. Choć nie wiem czy słowo ograniczył jest tu właściwe…

Fot. Materiały prasowe Mercedes

Co najmocniejszy CL miałby robić w kosmosie? A cóż to za głupie pytanie! To auto jest wyposażone w siłę, której starczyłoby do zniszczenia wszechświata i odbudowania go na nowo. Krążąc wokoło ziemi mógłby się zatem stać mobilnym power bankiem na czarną chwilę. Poza tym do czasu, w którym miałby zostać wykorzystany jako źródło energii, dużo lepiej by się zakamuflował niż czerwona Tesla. Za sprawą gwiazdy na masce w przestrzeni kosmicznej czułby się jak wśród swoich.

Citroen C3 Pluriel – prezent dla wszechświata w postaci francuskiej zagadki

Jakie są najlepsze prezenty? Zmyślne, nietypowe i stanowiące coś w rodzaju zagadki. Wszystkie te kryteria bez wątpienia spełnia Citroen C3 Pluriel. Do tego jest uśmiechnięty, sympatyczny i wygodny. Zróbmy zatem prezent naszym sąsiadom ze wszechświata i wyślijmy im małego Francuza. Zrobimy im wielką radość, a być może przy okazji chociaż im uda się odpowiedzieć na kilka ważnych pytań.

Fot. Materiały prasowe Citroen

Po pierwsze na podstawie jakiego toku myślowego Citroen zbudował kabriolet, który tak naprawdę kabrioletem nie jest? Po drugie po co kierowca po złożeniu brezentowego dachu miałby demontować dwa wielkie pałąki, skoro nie można ich zabrać ze sobą, a bez nich z kolei nie można zamknąć dachu np. w czasie ulewy? Po trzecie po co w i tak słabym samochodzie inżynierowie zastosowali jeszcze gorszą skrzynię sekwencyjną biegów SensoDrive, która jedyne co robi, to skutecznie zamula 109-konnego benzyniaka?

Exit mobile version