Jeżeli Volkswagen, to oczywiście Garbus, Golf lub Ogórek! Ten ostatni już pół wieku temu pokazał, że van wcale nie musi być nudnym dostawczakiem, a może się stać samochodem lifestylowym. Być może właśnie dlatego Niemcy zdecydowali się na odrodzenie legendy. Nowa wersja będzie napędzana siłą prądu i zostanie wyposażona w całą masę elektroniki. Inteligentny system m.in. ma rozpoznawać kierowcę zbliżającego się do auta.
Volkswagena Transportera T1 chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Legendarny Ogórek robił prawdziwą furorę w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, a wszystko za sprawą wybitnie praktycznej kabiny i… dwukolorowego malowania nadwozia. Auto na stałe zapisało się w kanonie jako przykład motoryzacyjnego flower power i stało się nawet gwiazdą małego ekranu. W końcu to zielonym Transporterem z wymalowanymi kwiatkami jeździła ekipa ze Scooby-Doo na czele.
Volkswagen Ogórek powraca – prawda czy fałsz?
Nie ma się zatem co dziwić, że z wielkim entuzjazmem została zatem przyjęta informacje mówiąca o tym, że samochód ma powrócić na rynek. Pierwsze plotki na ten temat pojawiły się jednak na początku nowego millenium. A to było… prawie 20 lat temu! Wszystko wskazuje na to, że projekt na szczęście wcale nie zaginął gdzieś w pokoju księgowego niemieckiej marki, a prace nad nim trwają cały czas. Dowód? W zeszłym roku w Detroit pokazany został kolejny koncept. Mowa o w pełni elektrycznym modelu Buzz.
Auto powinno zostać zbudowanie na nowej platformie MEB. Koncept posiadał silnik elektryczny napędzający każdą z osi, co dawało mu moc na poziomie 374 koni mechanicznych. Przedstawiciele niemieckiej marki po cichu mówili także o tym, że rozważana jest wersja z tylnym napędem. W jej przypadku moc sięgnęłaby 272 koni mechanicznych. Duża siła została dodatkowo sparowana z wysokim zasięgiem. Według deklaracji Volkswagena Buzz powinien być w stanie pokonać na jednym ładowaniu nawet 434 kilometry.
Dziś na jaw wychodzą kolejne fakty dotyczące następcy Ogórka. Podczas targów CES 2018 Niemcy ogłosili przede wszystkim partnerstwo z Nvidią. A to ma zaowocować nie tylko stworzeniem systemu autonomicznej jazdy, ale także serii innych na wskroś nowoczesnych rozwiązań. I oczywiście każde z nich ma się stać częścią produkcyjnej wersji Buzza.
Volkswagen da napęd, Nvidia inteligencję
Przedstawiciele Nvidii mówili w pierwszej kolejności o ułatwieniu obsługi pokładowych urządzeń. To miałoby się stać faktem za sprawą systemu rozpoznającego gesty, głos i ruchy twarzy. Poza tym wspomnieli o rozwiązaniu o nazwie Intelligent Co-Pilot. Oczywiście miałoby ono autonomicznie kierować pojazdem, ale nie tylko. Zestaw czujników i kamer, które normalnie służyłyby do pozycjonowania vana na drodze, byłby w stanie również m.in. rozpoznać właściciela pojazdu. W ten sposób nie musiałby on odblokowywać zamków za pomocą pilota, bowiem drzwi otwierałyby się automatycznie w sytuacji, w której podszedłby do pojazdu, a komputer zauważyłby że chce zająć miejsce za kierownicą.
Przedstawiciele Nvidii i Volkswagena podczas prezentacji na targach CES mocno zaznaczali, że wspólna droga obydwu firm dopiero się zaczyna. Na razie nie są zatem w stanie pochwalić się żadnymi konkretnymi rozwiązaniami. Plany wyglądają jednak obiecująco, a zapał inżynierów z całą pewnością będą prowadzić do dalszego rozwoju inteligentnej motoryzacji.
Prezentacja współpracy z Nvidią jest oczywiście ważną informacją. Równie ważne jest jednak potwierdzenie, że Buzz rzeczywiście trafi na drogi. To projekt o tyle unikalny, że choć ma szansę na rynkowy sukces, nie stanowi produktu sztampowego, który dziś znajduje się w rynkowym mainstreamie. W ten sposób Niemcy pokazują, że stać ich na chociaż odrobinę fantazji. Kiedy ta odrobina fantazji ujrzy światło dzienne? W zeszłym roku Volkswagen mówił o roku 2022.