Model 3 miał przynieść Tesli sukces na niespotykaną dotąd skalę. Jak na razie jednak okazuje się raczej serią niekończących się problemów. A teraz Amerykanie stanęli przed największym z nich. Kierowcy odbierający pierwsze egzemplarze skarżą się na skandaliczną jakość wykończenia auta. Aby potwierdzić ich słowa, recenzję pojazdu postanowił przygotować Sandy Munro – inżynier od lat zajmujący się rynkiem motoryzacyjnym. Zobaczcie wady, które pokazał na filmiku.
Tesla Model 3 wzbudza kontrowersje praktycznie od momentu premiery w marcu roku 2016. Najpierw dyskusyjna była koncepcja auta. Nikt nie chciał wierzyć w to, że amerykańskiej marce opłaci się sprzedawać elektrycznego sedana klasy średniej za 35 tysięcy dolarów. Czemu? Kwota jest bowiem dumpingowo niska! Oznacza mniej więcej tyle, że Trójka pomimo zastosowania nowoczesnej technologii napędowej, okaże się niewiele droższa od innych modeli z segmentu D z napędami konwencjonalnymi.
Problem pogania problem – Tesla Model 3 nie jest zbyt udana
I choć motoryzacyjni analitycy na widok sedana kręcili głową z niedowierzaniem, zamówienia na auto zaczęły spływać z całego świata. Tylko w pierwszym tygodniu chęć zakupu Modelu 3 zadeklarowało 325 tysięcy osób. A sukces dość szybko wyciszył dyskusję o samej koncepcji najtańszej Tesli. To oczywiście nie oznaczało, że w mediach pojawiła się próżnia. Amerykanie zaliczyli bowiem kolejną wpadkę. Najpierw przekładali produkcję sedana, a po jej uruchomieniu zaczęli mieć problemy z mocami przerobowymi. Zamiast setek tysięcy, taśmę linii produkcyjnej opuszczały tysiące pojazdów.
Tempo pracy montowni Tesli nadal nie jest zadowalające. Mimo wszystko pierwsze egzemplarze Modelu 3 zaczęły trafiać do właścicieli. I tu pojawił się kolejny problem. Auto ponoć jest wykonane w sposób skandalicznie słaby! Sytuację postanowił w sposób obszerny opisać program Autoline. A jego recenzja nie jest delikatnie mówiąc mocno napawająca optymizmem. Żeby się o tym przekonać, wystarczy dotrzeć do fragmentu opisującego szpary pomiędzy poszczególnymi elementami nadwozia.
Jeżeli spojrzymy tutaj, szpara jest tak mała, że z ledwością mogę wcisnąć do niej paznokieć. Tutaj natomiast niemalże jestem w stanie włożyć kciuk. To bardzo niespotykane. Zakresy tolerancji w tym samochodzie utrzymują się na poziomie, którego nie widzieliśmy przynajmniej od lat siedemdziesiątych.
– powiedział w programie Sandy Munro – prezes firmy Munro & Associates zajmującej się projektowaniem rozwiązań dla wielu branż przemysłowych.
Tesla Model 3 – jakość wykończenia raczej przeraża
Spore kontrowersje wzbudził też pomysł Tesli na system awaryjnego unoszenia maski w razie wypadku. Po zderzeniu z innym pojazdem w Modelu 3 musi być odcięte zasilanie. A to można zrobić dostając się pod maskę i przecinając gruby, czerwony przewód. O ile jego lokalizacja i oznaczenie są dobre, o tyle sposób dostania się do komory nie ma już nic wspólnego z intuicyjnością. Aby strażacy mogli otworzyć maskę, muszą zdjąć zaślepkę w zderzaku. Pod nią nie ukrywa się jednak sterownik mechanizmu otwierania zamka, a dwa kable do których należy podłączyć akumulator. Odryglowanie pokrywy musi się odbyć przy użyciu elektryczności! Wydłużanie czasu na podjęcie reakcji przez służby ratunkowe to zły pomysł. Po wypadku o zapewnieniu bezpieczeństwa decydują bowiem sekundy.
Jak się można domyślać, w kabinie pasażerskiej było niewiele lepiej. Dla przykładu prowadzący program już podczas otwierania i zamykania drzwi kierowcy odkryli, że w ich wnętrzu coś… grzechocze! Poza tym aby doszczelnić szybę, pracownicy Tesli dosłownie dokleili kawałek uszczelni w drzwiach. Podsumowanie prowadzących program powinno być dla Tesli szczególnie bolesne. Powiedzieli bowiem, że podobne wady były widywane, jednak w Kiach w latach dziewięćdziesiątych. Tym samym całkowicie nie rozumieją, jak marka mogła oddać tak wykonane auta klientom.