Analizowanie zjawisk pojawiających się w świecie motoryzacyjnym wymaga dużo uważniejszego spojrzenia. A dobry przykład dotyczy pojazdów autonomicznych. Myśląc o nich kierowcy widzą oczami wyobraźni pasażera czytającego gazetę i delektującego się drinkiem podczas wyjazdu na weekendowy wypad w góry. Co widzą wnikliwi inżynierowie? Właściciela, który co i rusz musi programować trasę tak, aby ta przebiegała koło myjni samochodowej.
Żaden producent motoryzacyjny nie ma wątpliwości, że autonomizacja stanowi przyszłość samochodów. Być może ta przyszłość nie nadejdzie jutro, za pół roku czy nawet kilka lat. Kiedyś jednak stanie się ważną częścią drogowej rzeczywistości. A co wtedy? Aby mieć pewność, że marki obierają właściwy kierunek prac rozwojowych, inżynierowie coraz częściej przyjmują rolę adwokatów diabła. Testują swoje kolejne pomysły i skupiają się przede wszystkim na ich słabych punktach. Dziś odkryli kolejny.
Samochód autonomiczny – czujniki mogą się zabrudzić, a wtedy auto traci wzrok!
Samochód autonomiczny zostanie wyposażony nie tylko w niezwykle nowoczesne i prawdopodobnie interaktywne mapy nawigacyjne. On także będzie musiał rozglądać się wokoło. To umożliwi mu zestaw kamer, czujników i radarów. I choć nowoczesna technologia jest zbawienna, o jej ograniczeniach można się przekonać w słabych warunkach drogowych. Podczas intensywnych opadów śniegu lub deszczu niezwykle łatwo zachlapać brudem kamerę, czujnik lub radar. Przez to urządzenie nie będzie mogło prawidłowo dokonywać odczytów i zdecydowanie zakrzywi się obraz przekazywany do komputera sterującego.
Co się wtedy stanie? Oślepiony samochód autonomiczny prawdopodobnie stanie martwy na poboczu i poczeka aż serię czujek oczyści jeden z podróżujących nim pasażerów. Problem z zabrudzeniami gromadzącymi się na karoserii podczas jazdy jest popularny i znany właściwie nie od dziś. Nigdy jeszcze nie powodował jednak tak dużych zakłóceń dla pracy auta. Jakie jest rozwiązanie? Najbardziej oczywistym jest częstsze zaglądanie na myjnię i naprawdę dokładne – a może nawet wręcz ręczne – czyszczenie powierzchni czujników, radarów i kamer. Niestety metoda ta przynosi skutek wyłącznie krótkotrwały. Zabrudzenia pojawiają się ponownie dość szybko, przez co też dość szybko inteligentna technologia ponownie może stać się niewidoma.
Prace nad rozwiązaniem trwają. Na razie pomaga tylko mycie i to też ręczne!
Problem zabrudzeń osiadających na karoserii nie jest tak oczywisty na pierwszy rzut oka. Mimo wszystko inżynierowie motoryzacyjni już pracują nad jego rozwiązaniem. Zagadnieniem zajmują się m.in. twórcy systemu Waymo, Toyoty czy nawet Ubera. Marki na razie stworzyły cały pakiet procedur myjących, które zapewnią aparaturze stuprocentowo pewną pracę. Wszystkie trzy firmy nie zalecają korzystania z niedokładnej, myjni automatycznej. Poza tym dla przykładu Toyota używa ścierek z mikrofibry, a Uber zdmuchuje pod ciśnieniem wszelkie drobinki, które pozostają na karoserii nawet po myciu.
Na razie ręczne mycie samochodu autonomicznego jest jedynym sensownym pomysłem producentów. Ci mogą jednak nieoczekiwanie uzyskać wsparcie od partnerów z rynku detailingowego. Specjaliści od zabezpieczania nadwozi pojazdów już dziś są w stanie zaprezentować całą paletę produktów z środkami typu niewidzialna wycieraczka na czele. Czemu na razie nie są zatem stosowane? Też mają pewne ograniczenia. Niewidzialna wycieraczka działa idealnie, niestety dopiero podczas szybkiej jazdy. Jeżeli jednak firmie udałoby się dopracować odprowadzanie kropel wody i zabrudzeń też przy niższych prędkością, być może tego typu środki kiedyś zdecydowanie ułatwią życie właścicielom samochodów autonomicznych.