autofakty.pl

Silniki elektryczne będą musiały zacząć hałasować. To będzie prawny wymóg!

napęd elektryczny odgłos, napęd elektryczny, silnik elektryczny

Kierowcy podczas jazdy samochodem elektrycznym mogą delektować się wszechobecną ciszą. Sam motor wydaje z siebie dźwięk bardziej przypominający szumienie, który i tak jest raczej zagłuszany przez hałas pracujących opon. Już niedługo sytuacja będzie jednak niedopuszczalna prawnie! Czemu światowi włodarze chcą żeby napędy elektryczne zaczęły hałasować? Z uwagi na pieszych. Ci nie słyszą nadjeżdżających pojazdów!

Napędy elektryczne są łagodne dla środowiska, oferują wysoki moment obrotowy i często wyśmienite osiągi. Nie są jednak całkowicie pozbawione wad. Pierwsza i podstawowa dotyczy konieczności zastosowania akumulatorów. Pokładowe baterie są ciężkie, muszą być doładowywane i wymagają wygospodarowania przestrzeni w płycie podłogowej, ale też okazują się drogie. Druga wada jest nieco mniej oczywista. Mankamentem okazuje się być też to, że silniki elektryczne działają… bezdźwięcznie!

Czy rzeczywiście brak dźwięku pracy może być traktowany jako wada? Nie z punktu widzenia kierowcy czy pasażerów siedzących w kabinie. Sytuacja zaczyna jednak nabierać nieco innego charakteru wtedy, gdy prowadzący zamieni się miejscami z pieszym będącym uczestnikiem ruchu drogowego. Brak dźwięku pracy silnika może być mylący dla osoby wchodzącej właśnie na pasy, ewentualnie idącej po osiedlowej drodze. W otoczce różnych innych hałasów z całą pewnością nie zidentyfikuje nadjeżdżającego pojazdu, a to może się stać powodem potrącenia.

Napęd elektryczny – odgłos pracy będzie wybierany na zasadzie dowolności

Oczywiście można teoretyzować i zastanawiać się nad tym czy problem rzeczywiście jest realny. Moim zdaniem jednak jest. A przekonałem się o tym mniej więcej rok temu przed jednym z europejskich lotnisk. Tam niezwykle doświadczony dziennikarz motoryzacyjny z wieloletnim stażem pracy niemalże wpadł pod odjeżdżającą spod terminala taksówkę tylko dlatego, że jej po prostu nie usłyszał. A taksówką tą była Toyota Prius poruszająca się akurat w trybie elektrycznym.

Problem dostrzegli ostatnio Amerykanie. Jako że mają oni świra na punkcie bezpieczeństwa i życiowego BHP, już dziś zapowiedzieli wprowadzenie przepisów załatwiających tą sprawę. W jaki sposób? Otóż producenci motoryzacyjni sprzedający samochody elektryczne po roku 2020 będą musieli wyposażyć je w specjalne głośniki emitujące dźwięki przy niskich prędkościach. Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że ustawodawca nie ma zamiaru ustalać odgórnego tonu ostrzegawczego. Rodzaj „melodii” będzie zależał zatem tylko i wyłącznie od preferencji oraz wyobraźni producenta.

Amerykanie potrafią liczyć. Wiedzą więc, że zmiana przyniesie… oszczędności

A to jeszcze nie koniec. Amerykanie chcą zmusić do przystosowania swoich pojazdów do nowych przepisów również posiadaczy używanych elektryków. Realizacja tego zadania została już okraszona stosownymi wyliczeniami. Zdaniem zaoceanicznych legislatorów zamontowanie dźwiękowych ostrzeżeń już w 50 proc. pojazdów elektrycznych eksploatowanych na drogach USA przed rokiem 2020 pozwoli na uniknięcie wypadków w liczbie 2 400. W ten sposób budżet zaoszczędzi na kosztach medycznych nawet 320 milionów dolarów.

Na razie nie wiadomo czy o zasadach bezpiecznej dla pieszych pracy silników elektrycznych pomyślą też włodarze europejscy. Wiadomo natomiast, że Amerykanie standardowo przesadzają i idą trochę nie w tym kierunku co trzeba. Problem bezdźwięcznej pracy e-napędu wydaje się być całkiem realny, zatem jeżeli tylko zamontowanie urządzeń emitujących dźwięk ma uratować chociażby jedno życie lub ustrzec nawet jednego człowieka przed uszczerbkiem na zdrowiu, gra staje się warta świeczki. Bezpieczeństwa nie trzeba od razu przeliczać na dane statystyczne i oczywiście zaoszczędzone kwoty…

Exit mobile version