Premiera elektrycznego MINI zbliża się coraz większymi krokami. Produkcja auta prawdopodobnie wystartuje już w listopadzie tego roku. Brytyjczycy postanowili zatem podgrzać nieco atmosferę wokoło auta. A akcja promocyjna wydaje się więcej niż trafiona. W końcu malutkie MINI zasilane energią elektryczną na lotnisku we Frankfurcie przeciągnęło przez pas potężny samolot Boeing 777F. Hatchback poradził sobie z zadaniem bez trudu!
MINI ma plany związane z elektryfikacją od kilku lat. Już za kilka miesięcy mogą się one jednak zmaterializować. A wszystko za sprawą premiery elektrycznej wersji brytyjskiego hatchbacka. Co wiadomo o aucie? Podstawą układu napędowego prawdopodobnie stanie się 184-konny agregat elektryczny. Moment obrotowy jednostki powinien oscylować w granicy 270 Nm. Elektryczne MINI będzie mocne. To jednak nie powinno dziwić. Auto ma otrzymać przydomek Cooper SE – a to wskazuje na sportowy rodowód.
Auto ma ważyć prawie 1,4 tony. Dzięki temu silnik elektryczny powinien rozpędzić hatchbacka do pierwszej setki w 7 – 8 sekund. Co z zasięgiem? Układ napędowy ma czerpać prąd z baterii o pojemności 29 kWh produkowanej przez chińską firmę CATL. Ważący około 200 kilogramów zasobnik powinien okazać się wystarczający do pokonania nawet 235 kilometrów na jednym ładowaniu. Jeżeli chodzi o ładowanie, już po 40 minutach od podłączenia pojazdu do stacji 50 kW, bateria powinna uzupełnić 80 proc. swojej pojemności energetycznej.
MINI Cooper SE vs. Boeing 777F
Koncepcja elektrycznego MINI wydaje się dość ciekawa. W XXI wieku to może jednak nie wystarczyć. Brytyjczycy chcą mieć pewność, że auto odniesie sukces. Właśnie dlatego już dziś zaczynają akcję promocyjną modelu. I pomysł na akcję marketingową jest wyjątkowo trafiony. W końcu brytyjski, miejski hatchback przeciągnął właśnie na linie ważącego 150 ton i należącego do linii Lufthansa Boeinga 777F. Wcześniej podobny wyczyn udał się Tesli Model X. MINI Cooper SE dużo lepiej wygląda jednak podczas wykonywania tego zadania!