autofakty.pl

Chińczycy jeszcze nigdy nie byli tak gotowi do rynkowej ekspansji!

chińskie auta w Europie, Lynk & Co

Początek nowego millenium był momentem bardzo ważnym dla europejskiego rynku motoryzacyjnego. To wtedy po raz pierwszy i z sukcesem zaatakowały go firmy z Korei. I gdy marki takie jak Kia czy Hyundai zadomowiły się na Starym Kontynencie i mocno ustabilizowały pozycję w wynikach sprzedaży, coraz większymi krokami zbliża się kolejne zagrożenie dla producentów rodzimych. Mowa o koncernach z Chin. Czy to realne zagrożenie? Raczej tak!

Jeszcze kilka lat temu samochody z Chin powodowały u Europejczyków jedynie uśmiech politowania. Jakość w ich kontekście brzmiała wyłącznie jak żart, stylizacja zdawała się być zapożyczona wprost z lat osiemdziesiątych, podczas gdy technologia… No właśnie, technologia sprawiała, że dla przykładu Landwind X5 w teście zderzeniowym ADAC został dosłownie zmiażdżony. A w kontekście tak przytłaczających wad, znaczenia dla mieszkańców Starego Kontynentu nie miała nawet dumpingowa cena.

Chińczycy próbowali zaszczepić kilka modeli aut na rynku europejskim. Żaden debiut nie był jednak spektakularny i żaden właściwie nie został odnotowany w głównym nurcie. A to sprawiło, że firmy na Starym Kontynencie nabrały pewności, iż pokazały Chińczykom gdzie jest ich miejsce. To jednak wyłącznie zaklinanie rzeczywistości. Azjatycki tygrys bowiem nie wybił sobie z głowy planu ekspansji, a teraz jedynie po cichu i naprawdę solidnie się do niego przygotowuje. I jeżeli uważnie przyjrzeć się rynkowi, przykładów naprawdę nie brakuje.

Chińskie auta w Europie – to coś więcej niż przewidywania

Przejęcie szwedzkiego Volvo, brytyjskiego Lotusa czy nawet marki produkującej londyńskie taksówki przez Geely – największego producenta samochodów w republice ludowej – nie jest jedynie sposobem na zbicie dobrego interesu. To też metoda przejęcia technologii, która zniweluje różnice między samochodem z Europy i samochodem z Chin. I dziś różnice te de facto powoli przestają istnieć. A żeby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na przykład marki Lynk & Co. To firma założona przez Geely, która tak naprawdę w dłuższej perspektywie czasowej zacznie produkować inaczej wyglądające i tańsze wersje SUV-ów Volvo.

Lynk & Co musi okazać się strzałem w dziesiątkę i to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że standardy Volvo będą najlepszą formą reklamy dla nowych modeli. Po drugie Chińczycy doskonale wiedzą gdzie znajduje się nisza na europejskim i amerykańskim rynku oraz chcą się w nią wstrzelić. Właśnie dlatego mają zamiar produkować wyłącznie samochody o napędzie ekologicznym, a w tym hybrydowym, hybrydowym plug-in i elektrycznym.

Pierwsze przedstawicielstwo Lynk & Co powstanie w Europie już w drugiej połowie roku 2019 w Berlinie. Mniej więcej dwanaście miesięcy później marka zadebiutuje w San Francisco. Co z modelem sprzedaży? Na początku nie ma mowy o gęstej sieci punktów dealerskich. Chińczycy także i na to mają jednak pewien pomysł. Będą oferować samochody w dedykowanych sklepach oraz w sieci. W internecie nie trzeba będzie jednak kupować SUV-a Lynk & Co. Wystarczy, że kupujący wykupi coś na kształt subskrypcji na użytkowanie auta.

Geely i GAC – firmy realnie zainteresowane ekspansją

Geely z ekspansją na Stary Kontynent i do USA wiąże wielkie nadzieje. Dlatego sprzedaż marki Lynk & Co jest szacowana wyłącznie na tych dwóch rynkach na 250 tysięcy aut rocznie – przy czym perspektywa czasowa osiągnięcia wyniku nie została jeszcze konkretnie określona. A na Geely świat chińskiej motoryzacji jeszcze się nie kończy. Dla przykładu GAC Motor, który prężnie współpracuje z Hondą, Toyotą, Fiatem i Chryslerem, chce zadebiutować w Stanach Zjednoczonych już pod koniec roku 2019.

No i oczywiście pewnie powiecie, że kolejne firmy z chińskimi korzeniami jedynie wyznaczają przybliżone horyzonty czasowe. I pewnie będą tak robić w nieskończoność. Nie zapominajcie jednak o dwóch kwestiach. Chiny to kraj potężnego kapitału, który na rynku motoryzacyjnym może być niemalże bezdennie inwestowany w ekspansję. Poza tym marki z republiki ludowej mają solidne zaplecze w postaci dużej sprzedaży w rodzimym kraju oraz wybitnie niskich kosztów produkcyjnych. A to już połowa sukcesu.

Exit mobile version