Dziura ozonowa, zatrucie powietrza i smog. To zdecydowanie najbrzydsze wyrazy w słownikach producentów motoryzacyjnych od dobrych dwóch czy trzech dekad. To słowa, które sprawiają iż firmy nieustannie muszą opracowywać nowoczesne technologie i optymalizować proces produkcji. To za ich sprawą konieczne jest ciągłe poszukiwanie nowych pomysłów. Takich chociażby jak ten! Producenci wiedzą już jak uekologicznić samochody. Wystarczy zwiększyć liczbę oktanową paliwa.
Walka o emisję szkodliwych związków na dobre zaczęła się na początku lat dziewięćdziesiątych. To wtedy Unia Europejska nałożyła na producentów pierwsze kagańce ekologiczne, które zmusiły firmy do bliższego przyjrzenia się swoim silnikom. Od przeszło dwóch dekad normy są systematycznie zaostrzane. I choć powoli mówi się o tym, że zaczynają osiągać granicę możliwości jednostek spalinowych, ustawodawcy wcale nie mają zamiaru odpuszczać. A to zmusiło producentów do poszukiwania rozwiązań alternatywnych.
Jednym z pierwszych jest chociażby częściowa elektryfikacja napędów. I choć to rozwiązanie dość oczywiste, które naprawdę przynosi skutki i cieszy się coraz większą popularnością, nadal okazuje się stosunkowo drogie w produkcji. W końcu potrzebne jest opracowanie technologii i zbudowanie standardów produkcyjnych. A te wydatki mogą się zamortyzować i jednocześnie nie windować mocno ceny samochodu, tylko i wyłącznie w przypadku dużego wolumenu produkcji. W przeciwnym razie decydują o generowaniu strat.
Benzyna – liczba oktanowa może stanowić odpowiedź!
Oczywiście producenci motoryzacyjni nie zamykają się na jednym rozwiązaniu. Teraz wpadli zatem na kolejny pomysł. Nadal będą montować w autach nowoczesne silniki benzynowe, ale zaczną starać się o to, aby na stacjach paliw pojawiła się benzyna z wyższą wartością oktanową. Co to zmienia? To powinno sprawić, że samochody po pierwsze staną się bardziej oszczędne, a po drugie bez zmiany technicznej zredukowana i to dość znacznie zostanie emisja szkodliwych związków.
I choć pomysł producentów może się wydawać drobiazgiem czy fanaberią, powinien być w stanie zagwarantować naprawdę dobre wyniki. W roku 2014 naukowcy z Massachusetts Institute of Technology zbadali co by się stało, gdyby na stacjach benzynowych w Stanach Zjednoczonych pojawiła się benzyna o wartości oktanowej na poziomie 104. Według wyliczeń to mogłoby pozwolić na obniżenie rocznej emisji CO2 tylko w USA o 35 milionów ton. Co więcej, już jeden oktan więcej obniża spalanie o jeden proc. Przy 104 oktanach kierowcy z Ameryki mogliby zatem zaoszczędzić na koszcie zakupu paliwa 6 miliardów dolarów w ciągu roku!
Wątpliwości? Zdaniem raportu przygotowanego przez dziennikarzy magazynu Car and Driver brane pod uwagę są przede wszystkim trzy. Mimo iż analizy brzmią sensownie, okoniem mogą stanąć światowi włodarze. Jest szansa, że uznają pomysł za półśrodek i nie będą chcieli odejść od wizji elektryfikacji motoryzacji promowanej już od lat. Poza tym niechętni mogą być kierowcy – z uwagi na przyzwyczajenie nie będą chcieli zmienić paliwa. Po trzecie kluczowe jest też podejście koncernów petrochemicznych. A tutaj problem może być największy!
Więcej oktanów to… droższe paliwo
Wyższa wartość oktanowa to przede wszystkim droższy proces tworzenia paliwa. Rafinacja staje się bardziej skomplikowana i z pewnością wymagałby modernizacji niektórych linii produkcyjnych. Oczywiście firmy paliwowe stać na taki wydatek. Nie można się jednak spodziewać tego, że postanowią wielkodusznie pokryć wszystkie koszty z własnej kieszeni. Wydatki zostaną w oczywisty sposób przerzucone na kierowców. A więc ile więcej trzeba byłoby płacić za benzynę? Tego niestety dokładnie nie wiadomo.
Jeżeli różnica w cenie byłaby marginalna i utrzymywała się na poziomie kilku groszy, kierowcy z całą pewnością byliby w stanie ją przełknąć. W końcu czego się nie robi dla ekologii i… przede wszystkim niższego spalania. Jeżeli byłaby wyższa? Właściciele samochodów musieliby się zastanowić nad tym czy wolną więcej płacić za benzynę, czy ekologiczne samochody z elektrycznym wspomaganiem. Oczywiście akceptacja kierowców wymaga spełnienia jeszcze jednego warunku. Mowa o tym, aby producenci i koncerny petrochemiczne zagwarantowały, że wyższa wartość oktanowa nie będzie miała wpływu na trwałość jednostek.