Kupna nowego samochodu nie należy rozpatrywać jako formy inwestycji. To raczej chęć pokazania swojego statusu majątkowego oraz zadbanie o spokojną jego eksploatację w początkowym okresie. Niestety, coraz większa awaryjność nowych samochodów trochę niweczy takie założenie. Właściciele nowych samochodów coraz częściej muszą stawiać się do serwisów, czy to z powodu akcji serwisowych, czy w ramach napraw gwarancyjnych.
Gdzie te czasy, można by zapytać, kiedy to auta miały na licznikach kilkusettysięczne przebiegi, nie rzadko przekraczające milion kilometrów. Jeszcze dziś można znaleźć takie auta (użytkowane non stop!), które wyprodukowane były ponad dwadzieścia, trzydzieści lat temu… Mercedesy W123 i W124, długowieczne Volkswageny z silnikiem 1.9 TDI. Przykłady można by mnożyć. A tymczasem dziś coraz częściej konieczne są wizyty w autoryzowanych serwisach jeszcze przed upływem gwarancji. Przebieg rzędu dwustu tysięcy kilometrów wydaje się już dużym i kupno takiego auta używanego obarczone jest już różnymi ryzykami. Coraz częściej też producenci doceniani za najbardziej niezawodne samochody, muszą mierzyć się z coraz gorszą opinią na swój temat.
A może to celowe działanie producentów aut?
Wydawać by się mogło, że nowoczesne technologie, stosowane w nowych autach, zapewnią wysoką bezawaryjność, wydłużą żywotność i obniżą koszty eksploatacji. Niestety, jest wręcz na odwrót. Nowoczesna technologia zazwyczaj jest dużo bardziej awaryjna od tej stosowanej lata temu.
Pojawiają się nawet pogłoski, że to celowe działanie firm produkujących samochody. Takie samo, jak w przypadku nowych lodówek, pralek, telewizorów czy innego sprzętu AGD. Nowy samochód ma podziałać przez okres gwarancyjny, może nieco dłużej, a później zacząć się psuć. By właściciel auta pozostał na dłużej klientem ASO i generować zyski dla serwisu i pośrednio dla producenta.
To oczywiście spiskowa teoria, której nie da się jednoznacznie potwierdzić, ale i wykluczyć. Prawdą natomiast jest fakt, że koncerny motoryzacyjne, w pogoni za zyskiem i zwiększaniem produkcji, oszczędzają na kosztach. Produkcja przenoszona jest często do egzotycznych krajów, gdzie o wysokie standardy bywa trudno. Dochodzącego do tego wymagania unijne sprawiają, że nowe rozwiązania mają zapewnić mniejsze spalanie, mniejszą emisję zanieczyszczeń. Z drugiej jednak strony klient chce jak najlepszych osiągów. Często tych dwóch rzeczy nie da się ot tak pogodzić. Rezygnuje się więc ze sprawdzonych rozwiązań, które nie sprawiały problemów, na rzecz nowych. Nie zawsze odpowiednio dokładnie przetestowanych…
Miliony aut do naprawy
Dlatego nie dziwią już dziś coraz częściej ogłaszane tzw. akcje serwisowe. W ich ramach producent zaprasza do autoryzowanych serwisów właścicieli tych egzemplarzy, w których pojawiła się jakaś fabryczna usterka.
Do największych i zarazem najbardziej chyba znanych przypadków należą kampanie naprawcze związane z poduszkami powietrznymi japońskiej firmy Takata. Podczas otwarcia poduszki do wnętrza pojazdu dostawały się kawałki metalu, które dodatkowo zwiększały ryzyko obrażeń. Zanotowano nawet kilka przypadków ofiar śmiertelnych. Według ostatnich informacji w wadliwe poduszki powietrzne wyposażono ok. 55 mln pojazdów. Ile z nich trafiło do serwisu, a ile wciąż porusza się po drogach. Tego nie wiemy.
Inna, równie znana kampania serwisowa dotyczyła Toyoty i słynnych dywaników, które miały blokować pedał gazu. Doprowadziło to do śmierci co najmniej kilkunastu osób. Śledztwo wewnętrzne Toyoty wykazało, że przyczyną był samoblokujący się mechanizm pedału przyspieszenia. W efekcie do serwisu japońskiej marki na całym świecie trafiło ok. 10 mln pojazdów.
Akcje serwisowe coraz częstsze
Wracając do naszego podwórka, również w Polsce coraz częściej właściciele samochodów są zapraszani do stawienia się u dealera w celu naprawy bądź wymiany jakiegoś elementu. W rekordowym w tym roku marcu UOKiK poinformował o ponad 30 takich akcjach. Przy czym należy mieć na uwadze, że jedna kampania naprawcza może się tyczyć kilku, a w skrajnych przypadkach nawet kilkunastu modeli. W samym tylko maju UOKiK ogłosił już osiem akcji serwisowych.
A pamiętajmy, że producenci mają obowiązek informowania Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów tylko o takich naprawach, które dotyczą kwestii bezpieczeństwa. Ile innych podzespołów ulega awarii? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy.