Mniej więcej od wybuchu afery dieselgate, silniki wysokoprężne weszły pod kreskę. Kolejni producenci zaczęli zapowiadać koniec ich produkcji i stopniowe wycofywanie z gamy. Nie wszystkie marki postanowiły się jednak odwrócić od ropniaków. Są też i takie firmy, które w przyszłość diesli cały czas wierzą. Do nich dołączyła właśnie Alpina. Jak swój pogląd motywują Niemcy?
Dziennikarze magazynu WhichCar mieli okazję zapytać o silniki wysokoprężne szefa Alpiny – Andreasa Bovensiepena. Czemu tuner postanowił bronić diesli? Jego zdaniem producenci, a w tym BMW, dysponują wystarczającą wiedzą techniczną pozwalającą na dalsze doskonalenie ropniaków pod względem emisji spalin. Urządzenia takie jak konwerter katalityczny czy AdBlue dowiodły już swoją skuteczność w eliminowaniu ze spalin tlenków azotu. Jednocześnie motory stają się nie tylko czystsze, ale przede wszystkim nadal oferują dobre osiągi przy momencie obrotowym dochodzącym do 900 Nm i rozsądne spalanie.
Alpina diesle bardziej podatne na tuning
Co więcej, zdaniem Bovensiepena współczesne diesle nie muszą się obawiać testów emisji spalin i spalania prowadzonych według nowych standardów. Szef Alpiny jest święcie przekonany, że przy obecnym udziale technologii przejdą każde badanie śpiewająco. Czemu tuner nie chce spojrzeć w stronę np. hybryd? Te są dużo bardziej problematyczne w modyfikowaniu od diesli. A jednym z ważniejszych powodów jest chociażby zdecydowany nadmiar masy. Dodanie do silnika benzynowego agregatu elektrycznego i zestawu baterii dociąża auto i sprawia, że to mniej chętnie przyspiesza.